31.08.2013

Chapter 6

Obudziłam się wypoczęta jak nigdy. Jednak muszę wstawać, praca wzywa. 
Mieszkam z Justinem. Chłopak dał mi do wyboru sobie pokój oczywiście, ale powiedział że najlepszy będzie ten największy, naprzeciw jego sypialni. I tak zostało. 
Leniwie wstałam z tak wygodnego łóżka. Wzięłam czystą bieliznę i zestaw na dziś. Skorzystałam z toalety i wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w przygotowane ciuchy. Oczywiście kurtki nie nałożyłam jeszcze. Wysuszyłam moje długie falowane włosy i zrobiłam mały makijaż. Gotowa ruszyłam na dół. W tym domu można się zgubić, jeżeli to można nazwać domem. To jest najzwyczajniesza willa, okej Lily nigdy nie byłaś w willi a tym bardziej nie mieszkałaś. Dasz sobie radę, przyzwyczaisz się. Zaraz. Czy ja dodaję sobie otuchy? Najwidoczniej. Gdy już odnalazłam kuchnie zaczęłam się cicho śmiać. Justin próbował rozbić jajko ale ciągle mu się nie udawało. Jak już "rozbił" to całkiem. Nie dałoby się z tego nic zrobić.
-Justin kochanie, ile zepsułeś już jajek? - powiedziałam sarkastycznie na co chłopak się odwrócił z uśmiechem.

-Z 13. - zaśmiał się. - no głupie jajka! - krzyknął i wyrzucił do kosza.
-Daj mi to. - podeszłam ciągle się śmiejąc.
Wzięłam jajko i pokazałam Justinowi jak się rozbija jajko. Potem chłopak chciał spróbować ale znowu zrobił to nie tak jak trzeba.
-No widzisz, te jajka mnie nie lubią.
-Justin gdzie trzymasz jajka? Czy już wszystkie zużyłeś? - zapytałam zaglądając do szafek.
-W spodniach. - powiedział normalnie.
Czy on sobie ze mną pogrywa? Nie tak łatwo panie Bieber. 
-Haha zabawne, pokażesz mi gdzie masz te jajka? - zapytałam.
Justin zaczął rozpinać pasek od spodni. No, widzę że humor dopisuje. Zsunął spodnie i był gotowy już zdejmować i bokserki, więc szybko do niego podeszłam i złapałam jego dłonie.
-Bieber nie mam zamiaru oglądać twojego przyjaciela! - powiedziałam z uśmiechem.
-Ups, no bo on się strasznie wyrywa.
-Ups, to będzie musiał tam zostać. - powiedziałam i odeszłam od niego.
Justin wyjął jajka z dolnej szafki.
-Tak w ogóle to co ty chciałeś zrobić? - zapytałam.
-Naleśniki.
Dałam tyle jajek ile było potrzeba i reszte zostawiłam Justinowi do zrobienia. Czekałam posłusznie na moje śniadanie, które po niedługiej chwili znajdowało się przede mną. Szybko zaczęłam konsumować posiłek i wstawiłam brudne naczynie do zmywarki. W holu nałożyłam kurtke, było dziś zimno. Na maxa zimno. Jak na wiosne, zimno, i tyle. Gdy chciałam wychodzić z domu Justin złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie. Był wystarczająco blisko bym mogła poczuć ten zapach. Cudownie pachniał. Wybudzając się z transu rozkoszy zapachem spojrzałam na chłopaka pytająco.
-Zapomniałaś chyba, skarbie, że mam Cię zawieźć? I dać klucze oczywiście. - powiedział z uśmiechem.
Justin puścił mnie i wyciągnął z misy na komodzie przy drzwiach breloczek kluczy. Pokazał mi je i wskazywał po kolei na każdy klucz mówiąc do czego on jest. Gdy już mi pokazał wyszliśmy z domu. Justin kazał mi poczekać aż podjedzie samochodem, tak też zrobiłam. Po chwili z garażu wyłonił się samochód. I to nie ten sam co zawsze był nim Justin. No tak, przecież jest bogaty. Ma pewnie cały garaż aut. Nie obchodziło mnie to zbytnio. Nie obchodzi mnie ile ma kasy. Obchodzi mnie to jaki jest. 
*JUSTIN POV*
Dobra, wszystko narazie jest po mojej myśli. Ale jak on się domyśli że nie ma jej w mieszkaniu od kilku dni przyjedzie tutaj i sprawdzi czy jest ze mną. A wtedy albo żeby ją zranić przyjdzie do domu i jej wszystko powie albo będzie tak jak wcześniej. Będzie ją atakował.
Kurwa.
Co ja mam robić?
Jak pomóc?
Wyjechać z nią?
Nie mogę.
Zaraz!
Przecież zaraz mam trasę! Zabiorę ją ze sobą a on na pewno nie pojedzie za nami! Świetnie! Ale to jest plan na jakiś czas. Potem znowu wrócimy do LA. On znowu zacznie swoje. Dlaczego ja go poznałem?!
Nie, zaraz.
On sobie mnie upolował. Wie że mogę mieć każdą dziewczynę. I jeżeli nie zgodzę się na jego plan to on zniszczy mi kariere. Prosty plan. Ale ja nie chcę mieć dziewczyny na zawołanie. Chcę taką za którą mogę się uganiać, starać. Taką która mnie pokocha za to co mam w środku a nie za to jak sławny jestem lub bogaty. Lily była inna. Nie patrzyła na to jaki jestem. Nawet nie uganiała się za mną, chodzi o to że jestem sławny. Ona była inna.  
Inna.
I n n a.
Wyjątkowa..
Tak wyjątkowa. 
Ale za jedno mu dziękuję. Miałem okazję poznać Lily. Gdy wjechałem na podwórko zobaczyłem na schodkach jego.. Był jak zawsze ubrany na czarno. Zgasiłem silnik i wahałem się czy wysiąść. W końcu zauważyłem że on wstaje. Wsiadł na miejsce pasażera i kazał mi jechać. Posłusznie odpaliłem silnik i wyjechałam z podwórka. 
-Gdzie ona jest? - zapytał po chwili.
-U mnie. Odpierdol się. 
-Słucham? Ona wprosiła się do Ciebie czy ją sam zaprosiłeś? 
-Kazałem jej się wprowadzić. Słuchaj, daj jej spokój. Znasz ją w ogóle?
-Zatrzymaj się! - krzyknął.
Zatrzymałem auto i czekałem aż coś powie.
-Znam ją i to dobrze! To zwykła naiwna kurwa! Nienawidzę jej i chcę ją zniszczyć. Nikt mi w tym nie przeszkodzi, jasne?
-Nie nazywaj jej kurwą! Dlaczego chcesz ją zabić?! Co Ci zrobiła?!
-Bieber, idioto. Ona nie zasługuje na życie. Rozumiesz?
-Niby dlaczego? Jest cudowną dziewczyną.
-Bieber, czy ty się w niej zakochałeś? - zapytał z kpiącym uśmiechem.
Nie odpowiedziałem. Nie wiem sam dlaczego. Znam krótko Lily ale widać że jest zagubiona w życiu. Narkotyki, cięcie się. Tak zauważyłem na jej dłoniach kreski. Ledwo widoczne. Prawie ich nie widać. Niedługo ich nie będzie widać. Nie była tylko zagubiona. Była też wyjątkowa. Inna. 
Wyjątkowa, inna.
Te dwa określenia chodziły mi cały czas po głowie. Na pewno nie zakochałem się w Lily. Znałem ją za krótko. Po prostu czuję się do niej przywiązany. Darzę ją uczuciem. 
Nie nie chodzi o miłość.
Innym uczuciem. Czuję że muszę ją chronić. Chciałbym być dla niej kimś bliskim. 
Z rozmyśleń wyrwał mnie śmiech. Śmiał się ze mne.
-Kurwa Bieber, jesteś takim idiotą, jak można zakochać się w dziwce. - śmiał się
-Wysiadaj. - syknąłem.
Wysiadł a ja za nim. Uderzyłem go z pięści w twarz i upadł na ziemię.
-Bieber, Bieber, Bieber, nie dam Ci się już pobić. - wstał wściekły.
Rzucił się na mnie i po chwili okładaliśmy siebie nawzajem na ziemi. Miałem przewagę. Chłopak leżał a ja na nim siedziałem i okładałem jego twarz. Był cały we krwi. Z resztą ja też. Potem ja leżałem pod nim a on mnie uderzał. Szybko się ogarnąłem i znowu leżał pode mną. Zauważyłem że powoli traci przytomność. Wstałem z niego i kopnąłem pare razy w brzuch. Stracił przytomność. Ale żył. Nie martwiąc się w ogóle o jego stan odjechałem. Może nawet umrzeć. I jeżeli będzie taka potrzeba, zabiję go. Już więcej nie dotknie Lily.
Zawróciłem się do domu i obmyłem twarz i dłonie które były całe w jego krwi. Miałem rozciętą wargę. Mam nadzieję że Lily nie zauważy. 
Patrząc na zegarek w telewizorze musiałem się zbierać. Lily zaraz kończy pracę. Wybiegłem z domu jak poparzony zamykając go. Wsiadłem do auta i ruszyłem z piskiem opon. Jechałem z dozwoloną prędkością aż skręciłem na skróty. Przyspieszyłem. Nie lubiłem wolnej jazdy. Dlatego zawsze jak gdzieś jadę chcę prowadzić. 
Zaparkowałem na wolnym miejscu przed samymi drzwiami od kawiarni w której pracuje brunetka. Wysiadłem z auta i oparłem się o maskę. Dwie minuty później Lily wyszła cała w skowronkach. Zbiegła z 3 schodków prowadzących wejście do kawiarni i rzuciła mi się na szyje. Pocałowała mnie w policzek. Co to wszystko ma znaczyć? No nic, ale podobało mi się to dlatego uśmiech od razu pojawił mi się na ustach. Nie, stop. On się pojawił jak tylko ją zobaczyłem.
-A co to ma znaczyć? - zapytałem obejmując ją w talii.
-Widzisz kogoś w oknie? - zapytała z chytrym uśmieszkiem.
-O jezu, to ta. Wczoraj jak się pytałem gdzie jesteś to tylko wystawiła cycki i mnie rżnęła wzrokiem. - powiedziałem zniesmaczony.
-No to ona mnie wkurzyła. I to tak porządnie. 
-Co zrobiła? - zaśmiałem się.
-Powiedziała mi że wczoraj że cały czas gapiłeś się jej w biust. Uśmiechałeś się czule. Tak była podniecona i chciała bym Cię z nią umówiła, lub dała numer. Spławiłam ją właśnie i trzeba jej pokazać że na nią nie lecisz. 
-A skąd wiesz że nie lecę? - zapytałem .
Miała rację, nie lecę na nią, ale chcę się trochę podroczyć z Lily.
-Proszę Cię, ona jest pusta. - powiedziała - chyba że lubisz takie.
-No racja nie lubię.
-No to pomożesz mi? Pokazać że na takie jak ona nie polecisz? - zapytała.
-Da się załatwić. - powiedziałem cwaniacko.
Posadziłem Lily na masce. Ona popatrzyła na mnie pytająco i po chwili zrozumiała. Szepnęła że nadal się gapi w okno, na nas. Rozszerzyłem jej nogi, które owinęła w okół moich bioder. Zarzuciła mi ręce na szyi, które swobodnie zwisały na moim karku. Musnąłem ją w szyję a potem przeszedłem do ust. Lily dała od razu dostęp do swojego języka. Wsunąłem mój do jej buzi i delikatnie gładziłem jej podniebienie. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
-Patrzy? - zapytałem z uśmiechem prosto w jej usta.
-Z otwartą buzią. - wsunęła mi swój język.
I znowu się zaczął najcudowniejszy moment. Jeju jakie ona ma idealne usta. W sumie idealne to ona ma nie tylko usta. Cała jest idealna. Co ja mówię? Stop. 
Gdy już się od siebie oderwaliśmy zdjąłem Lily z maski i otworzyłem jej drzwi od pasażera. Brunetka wsiadła a ja zamknąłem drzwi. Okrążając samochód spostrzegłem tą dziewczyne która wczoraj mi się podlizywała. Patrzyła się nadal. Zaśmiałem się pod nosem i usiadłem na swoje miejsce odpalając silnik. Odjechałem z parkingu i znowu wjechałem na skróty.
-Gdzie jedziemy? - zapytała zdziwiona.
-Do domu.
-Ale jak to? Droga do domu jest w przeciwną stronę. - pokazała kciukiem za plecy.
-Na skróty - posłałem jej uśmiech.
Znowu przyspieszyłem prędkość.
*LILY POV*
Gdy Justin przyspieszył bałam się że zaraz rąbnie prosto w drzewo. Złapałam się za uchwyt nad głową i trzymałam z całych sił.
-Justin, zwolnij. - szepnęłam.
Ten spojrzał na mnie i jeszcze bardziej przyspieszył. Zerknęłam na licznik. 160/h, co chwilę to rosło. Wolną ręką złapałam za fotel. Justin specjalnie przyspieszał. 
-Justin zwolnij. - powtórzyłam nieco głośniej.
Chłopak znowu przyspieszył.
-Justin do cholery! - krzyknęłam. - Zatrzymaj się!
-Co? - zapytał
-Zatrzymaj się! - pisnęłam gdy zauważyłam zająca.
Justin w pore zahamował i zając uciekł. Wściekła wysiadłam z auta trzaskając drzwiami. Chłopak zrobił to samo. Stanęłam tyłem do auta z założonymi rękami na piersi. Justin podszedł do mnie i położył dłonie na ramionach, które od razu strzepnęłam.
-No co? - zapytał.
-Co? Jeszcze się pytasz! Jak proszę Cię abyś zwolnił to może z łaski swojej byś zwolnił a nie przyspieszał!
-No przepraszam, chciałem się z Tobą podroczyć. - uśmiechnął się.
-No i udało Ci się mnie przestraszyć! Chcesz zobaczyć jak mi serce bije?! No właśnie! - odpowiedziała sama sobie.
-Oj Lily, przepraszam.
Podszedł bliżej z uśmiechem i przytulił mnie do siebie. Chłopak był wyższy ode mnie o głowę. Wtuliłam się w jego klatke piersiową a on gładził mnie po włosach. Gdy się w miarę uspokoiłam wróciliśmy do auta i pojechaliśmy z normalną prędkością do domu. Nagle miałam straszną ochotę zapalić. I w jednej chwili przypomniał mi się dzisiejszy pocałunek. Justin miał rozciętą wargę. Dało się zauważyć. 
Gdy już siedzieliśmy w salonie przed telewizorem zapytałam:
-Co Ci się stało z wargą?
-Nie ważne.
-Ważne Justin. - przybrałam poważną minę.
-Mała bójka. Nic nad zwyczajnego.
-Mhm. Sławny Justin Bieber i bójki? To Ci nie zepsuje kariery? - uśmiechnęłam się
-Cicho siedź. - odwzajemnił uśmiech..
W tym momencie zauważyłam jak ktoś podchodzi do drzwi. Uważnie się rozglądał i podszedł bliżej.
-Justin ktoś przyszedł. - powiedziałam.
Chłopak spojrzał przez okno i zerwał się z miejsca. Nagle twarz mężczyzny wydawała mi się znajoma. Przecież to mój były! Wypchnęłam Justina i otworzyłam drzwi. Dzieliło nas 15 cm.  Spojrzałam w jego zimne czarne oczy. Spojrzał na mnie i gdy zobaczył Justina uciekł. Pobiegłam jak najszybciej za nim. Gdy już wybiegł z podwórka uznałam że nie ma sensu go gonić. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
-Carter! - krzyknęłam przez szloch.
Poczułam że ktoś obejmuje mnie od tyłu. Zaczęłam się wyrywać. Chciałam za nim pobiec. Spojrzałam na dłonie i rozpoznałam dobrze znane mi tatuaże Justina. Chciałam się mu wyrwać i jak najszybciej dogonić Cartera. Jednak Justin nadal mnie trzymał. Podniósł mnie w talii i szedł do domu. Cały czas machałam nogami i kazałam aby mnie puścił. Nawet nie słuchał. Już w domu postawił mnie na nogi i zamknął drzwi. Pobiegłam od razu na górę. Wpadłam do swojego pokoju. Wyjęłam żyletkę i ostatni proszek narkotyków. Usłyszałam pukanie do drzwi i szybko wzięłam rzeczy i zamknęłam się w swojej łazience. Bez większego namysłu przecięłam skórę. Nawet mnie nie bolało, lecz sprawiało przyjemność. Poczułam pewnego rodzaju ukojenie. Następnie wysypałam odrobinę proszku na blat łazienkowy i zaciągnęłam się nim. Zrobiło mi się sto razy lepiej. Usiadłam na podłodze opierając się o wanne i pogrążyłam się we własnych myślach.
*JUSTIN POV*
-Justin ktoś przyszedł. - powiedziała.
Spojrzałem w okno i natychmiast zerwałem się z miejsca. Lily pobiegła za mną i odepchnęła. Otworzyła drzwi i spojrzała na niego. Gdy mnie zobaczył zerwał się do ucieczki. Przyszedł do niej.. Przyszedł ją skrzywdzić. Myślał że mnie nie ma. Nagle spostrzegłem że nie ma obok mnie Lily. Zauważyłem że stoi na wjeździe i płacze. Podbiegłem do niej i usłyszałem:
-Carter! - krzyknęła przez płacz
Zna go! Kurwa! Zna! Podszedłem do niej i objąłem w talii. Zaczęła się wyrywać. Uniosłem ją a ta zaczęła machać nogami w powietrzu i krzyczała bym ją puścił. Nie puszczę. Weszliśmy do domu i postawiłem ją na nogi po czym zamknąłem drzwi. Lily pobiegła na górę a ja za nią. Nadal płakała. Zapukałem ale usłyszałem tylko trzask zamykanych drzwi łazienkowych. Uchyliłem drzwi i wszedłem do pokoju. Była w łazience. Zapukałem ale nie odpowiedziała. Nacisnąłem na klamkę jednak drzwi nie otworzyły się. Zamknęła. Cholera. A jeśli ona coś sobie zrobiła?! Nagle przypomniało mi się że przecież mam zapasowy kluczyk w tym właśnie pokoju. Zajrzałem do skrytki i wyjąłem klucz. Przekręciłem zamek i wszedłem do pomieszczenia. Lily leżała oparta o wannę. Spojrzała na mnie i dopiero wszystko dostrzegłem. Miała powiększone źrenice i na ręce były świeże cięcia i krew. Pociąła się. Spojrzałem na blat i zobaczyłem rozsypany proszek. Podniosłem Lily i przemyłem jej rękę. Obwinąłem bandażem i wziąłem ją na ręce. Położyłem do jej łóżka i usiadłem obok. 
Jak ona mogła to zrobić?
Dlaczego?
I co ją wiąże z Carterem?






5 komentarzy:

  1. czyli ona go zna? o.O o kurde ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko boska O.O Ty chcesz,żebym ja zawału dostała? ;o Biedna Lily,mam nadzieję,że nic się jej nie stało..mmm..pisz szybko nn bo nie wytrzymam! ;o Kocham to czytać.<3

    OdpowiedzUsuń
  3. czyli to Carter chce coś jej zrobic i namawiał by Justin mu pomógł :o

    hahahahaahaah to jej pokazali ;D

    końcówka jdgjdh :o

    fajnie że udało Wam sie dodać :D ;*;*

    czekam na kolejny ;)
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG! Ten rozdział jest meegaa.<33 z resztą jak zwykle.<3 Czekam na nn.:*

    OdpowiedzUsuń