1.11.2013

Chapter 9

*JUSTIN'S POV*
-Justin o co chodzi? - zapytała podnosząc jedną brew.
-Przepraszam, powinien powiedzieć Ci już o tym wcześniej, ale zrozum nie potrafiłem..
-Mów o co chodzi!
Kurwa. Nie teraz. To nie ten moment. Brawo Justin, zawsze wiesz co, kiedy powiedzieć. Trzeba coś wymyślić..
-No bo.. Będziesz miała pokój ze mną i będziemy musieli razem spać..
-Kłamiesz. To co mówisz to nic ważnego, a twoja mina była dość poważna, na takie coś. Powiedz mi prawdę, Justin. 
-Nie jestem gotowy żeby Ci to powiedzieć.. Mógłbym kiedy indziej?
-Justin jeśli jest Ci ciężko powiedzieć to nie będę nalegała. Powiesz kiedy będziesz gotowy. - posłała mi uśmiech, który oczywiście odwzajemniłem.
Dziewczyna złapała mnie za dłoń i zaprowadziła na jej miejsce. Usiedliśmy wygodnie i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym.
*KILKA GODZIN PÓŹNIEJ*
Właśnie wysiedliśmy z taksówki która zawiozła nas pod nasz hotel. Zapłaciłem taksówkarzowi i odebrałem od niego nasze walizki. Szybkim krokiem aby nikt mnie nie rozpoznał wszedłem z dziewczyną do budynku. Tutaj jest całkiem zimno jak na wiosnę. 
-Dzień Dobry. - przywitałem się z recepcjonistką.
-Pan Bieber? - spojrzała mnie z uśmiechem.
-Tak. Mogę dostać już klucz?
Kobieta pokiwała głową i podała mi kartę. Posłałem jej uśmiech i kiwnąłem w stronę windy. Już po chwili jechaliśmy w górę.  
-Wiesz że nie będziesz mógł narazie wychodzić z hotelu? - zapytała brunetka.
-Wiem.
Lily zbliżyła się do mnie, nasze ciała dzieliło zaledwie trzy centymetry.
-Justin. Dziękuję Ci za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Naprawdę jestem Ci wdzięczna. Gdyby nie Ty, pewnie dawno leżałabym w grobie. Dziękuję. - pocałowała mnie w policzek.
Uśmiechnąłem się i przytuliłem dziewczynę. Gdy winda zatrzymała się niechętnie wypuściłem tą drobną postać z ramion. 
Po chwili znajdowaliśmy się w naszym pokoju. Lily od razu rzuciła się na wielkie łóżko. 
-Aż tak zmęczona? - zapytałem opierając się o framugę.
-Nie wyspałam się! - fuknęła.
Zająłem miejsce obok dziewczyny. Kątem oka spoglądałem na nią. Było w niej coś tak.. tak, wyjątkowego? Tak, zdecydowanie wyjątkowego.
Nim się obejrzałem dziewczyna już słodko spała. Pocałowałem ją w czoło i przykryłem kocem. Sam zaś ruszyłem do łazienki. 
*LILY'S POV*
Obudziłam się o 10. Cichym krokiem doszłam do okna. Uchyliłam okno i spojrzałam na śpiącego Justina. Był taki słodki jak spał. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam do kuchni.
No tak. Pusto. 
Ruszyłam z powrotem do sypialni. Z mojej białej walizki wygrzebałam zestaw na dziś. Zrobiłam poranną toaletę i ubrałam się. Włosy spięłam w luźnego koka. Umyłam zęby i gotowa zeszłam na dół, do restauracji. Zamówiłam sobie sałatkę i wodę. Już po chwili moje śniadanie stało przede mną. Szybko zaczęłam jeść mając nadzieję że Justin nie wstał i się nie zamartwia. Jedzenie zajęło mi około 5 minut. Najedzona wróciłam biegiem do pokoju. Justin jeszcze słodko spał. Postanowiłam zamówić chłopakowi śniadanie do łóżka. Czym prędzej złapałam za telefon i po okołu dziesięciu minutach śniadanie Justina zapukało do drzwi. Cichutko podeszłam do drzwi. Potem wszystko zaniosłam do łóżka. Delikatnie poruszyłam ramieniem chłopaka, ale to nic nie dało. 
-Justin. - powiedziałam.
Chłopak szybko otworzył swoje oczy. Spojrzał na mnie, później na śniadanie które leżało na łóżku.
-Dziękuję. - powiedział ochrypłym głosem.
Słodko wyglądał. Taki 'nieogarnięty'. Poczochrane włosy, zaspane oczy.  Justin od razu zaczął konsumować posiłek. Patrzyłam na niego jakby była.. Nie ważne. Gdy Justin już zjadł przysunął się do mnie. Delikatnie objął mnie ramieniem.
-Jak się spało? - zapytał nadal zaspanym głosem.
-Dobrze. A Tobie? - uśmiechnęłam się.
-Też dobrze. Jadłaś już? 
-Tak. 
Chłopak uśmiechnął się i poszedł do łazienki, za pewne przyprowadzić siebie do porządku. Pusty talerz zaniosłam do kuchni i włączyłam plazmowy telewizor. Po chwili chłopak usiadł obok mnie z paczką chipsów. Powoli skierował paczkę z moją stronę.
-Nie dzięki.
-Dieta, tak?
-Dokładnie.
-Nie wkurwiaj mnie. Niepotrzebna Ci ta dieta, skarbie. - ostatnie słowo szepnął mi prosto do ucha.
Powoli odwróciłam głowę. Nasze twarze dzieliło.. jeden centymetr? Justin delikatnie przechylił głowę i oblizał wargi. Nasze wargi już prawie się złączyły gdy rozległo się pukanie. 
Cholera.
Ludzie wiedzą kiedy mają przeszkodzić. Justin niechętnie wstał z sofy i poszedł w stronę drzwi. Po chwili wrócił z czystymi ręcznikami. Zmieszany podrapał się po głowie. Nie wiedział co powiedzieć.
-Może gdzieś wyjdziemy? - postanowiłam przerwać ciszę.
-To nie jest dobry pomysł, Lily.
-Dlaczego? Justin chce w końcu wyjść z domu, do klubu, gdziekolwiek. Dusze się w domu!
-Ostatnio to przerabialiśmy. - spojrzał na mnie obojętnym wzrokiem.
-Nie patrz tak na mnie. - fuknęłam.
-Dbam o Twoje bezpieczeństwo, tyle.
Justin ruszył w stronę sypialni. Trzasnął drzwiami tak, że podskoczyłam przestraszona. Wściekła wstałam a sofy i szybkim krokiem wparowałam do sypialni. Justin siedział na łóżku i schował twarz w dłonie.
-Cholera, Justin! - wyrzuciłam ręce w górę.
-To dla Ciebie to wszystko robię! Jeżeli aż tak Ci to nie odpowiada to proszę bardzo! Idź! Idź niech Cie zabije! Przecież to nic takiego! - wstał i podszedł do mnie. - Każdego dnia musisz się o to przyczepić? Nadal nie rozumiesz?
-Przepraszam. - szepnęłam i spuściłam głowę w dół.
Wolnym krokiem ruszyłam w stronę łóżka. Usiadłam na prawej połowie łóżka i ponownie spuściłam głowę w dół. Justin usiadł na tej samej połowie co ja tylko na samym końcu łóżka, a ja siedziałam gdzieś w okolicach połowy.
-Muszę Cię chronić. - powiedział.

-Przepraszam, naprawdę. Ale po prostu.. Zrozum też mnie. Siedzę w domu jak w jakimś więzieniu. Nie mogę nigdzie sama wyjść. Przecież on nie wie że tu jesteśmy. Możemy się przecież przebrać..
-Nie chcę ryzykować.
-Pewnie. Lepiej trzymać mnie w więzieniu.
Justin wściekł się i z całej siły uderzył w książki które stały na komodzie. Oczywiście wszystkie wylądowały na podłodze.
Wstał i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą. Wyszłam z sypialni kierując się do salonu, kuchni i na końcu łazienki. Justina nie było.
*WIECZOREM*
Szatyna nadal nie ma. Dzwoniłam do niego tysiąc razy. Szukałam go po całym hotelu. Przepadł. Tak chce się bawić? Proszę bardzo. 
Właśnie wybieram się do klubu. Wzięłam prysznic, włosy zostawiłam pofalowane i ubrałam się. Zrobiłam jak zawsze makijaż i użyłam moich ulubionych perfum. Zadowolona opuściłam pokój, a następnie hotel. Wcześniej już sobie zamówiłam taksówkę. W kuchni na stole zostawiłam na kartce adres klubu gdyby Justin chciał jednak dołączyć choć to niemożliwe, a raczej by chciał mnie zabrać. 
Zapłaciłam taksówkarzowi i uśmiechnięta przekroczyłam drzwi wejściowe klubu. Od razu uderzył mnie zapach tytoniu i alkoholu. Przepchałam się przez tłum szukając baru. Po chwili już siedziałam na stołku barowym i piłam drinka. Wypiłam ich chyba z cztery i ruszyłam na parkiet.  Tańczyłam z przypadkowo napotkanym facetem. Miał około 22 lat. Zatańczyłam jeszcze parę piosenek i poszłam do baru z Jake'iem. Chłopak zaproponował mi że postawi mi drinka, więc czemu nie? Po kolejnych drinkach byłam już nieźle podpita, nie powiem że nie. Spojrzałam w lewo i ujrzałam wchodzącego i rozglądającego się Justina. Odwróciłam od niego wzrok i zaczęłam rozmawiać z nowo poznanym Jake'iem. Poczułam silne dłonie na moich biodrach. Znalazł mnie. Cóż. Justin delikatnie pociągnął mnie do tyłu.
-Eee zostaw ją! - wymamrotał mój towarzysz.
-Spierdalaj stąd zanim Ci przywalę. - powiedział Justin.
Jake spojrzał na mnie, pokiwałam do niego głową i kiwnęłam:
-Do zobaczenia. - i puściłam mu oczko.
Justin odwrócił mnie przodem do siebie i spojrzał głęboko w oczy.
-Co Ty wyprawiasz? - zapytał.
-Dawaj Justin, zabawimy się.
-Wracamy do hotelu.
-Nie psuj tego wieczoru, proszę. - uśmiechnęłam się. - Poproszę jeszcze dwa drinki - zwróciłam się do barmana.
Posadziłam szatyna na stołku a sama usadowiłam się na miejsce obok. Po chwili na blacie pojawiły się drinki. Swojego od razu wypiłam a Justin patrzył się krzywo na mnie. Złapałam jego kieliszek i przyłożyłam mu do ust. Justin wziął ode mnie alkohol i za jednym razem, wypił go. Odstawił puste szkło na blat. Kiwnęłam głową do barmana by zrobił jeszcze jednego. I tak zaczęłam powoli upijać szatyna. Wiedziałam że jak poczuje smak alkoholu i zapach to nie będzie mógł się oprzeć. Po kilku drinkach poszliśmy zatańczyć, w dość nietypowy sposób, ale tak każdy tańczy przecież. 
-Powinniśmy wracać. - szepnął mi do ucha.
No cóż, przy najmniej zatańczyliśmy i się napiliśmy. 
Namówiłam szatyna na jeszcze parę drinków i tańców. Po dwugodzinnej imprezie w klubie wróciliśmy pijani do hotelu. Gdy jechaliśmy windą Justin położył swoje dłonie na moich biodrach, chłopak złączył nasze wargi. W końcu. Nie opierałam się pocałunku z Justinem. Pocałunek stawał się coraz namiętniejszy. Gdy usłyszeliśmy charakterystyczny dźwięk windy ruszyliśmy w stronę pokoju nie odrywając się od siebie. Łapczywie łapaliśmy powietrze. Gdy w końcu byliśmy w pokoju i zamknęliśmy drzwi od razu złączyliśmy nasze wargi z powrotem. Całując Justina zdjęłam buty i rzuciłam torebkę gdzieś do salonu. Chłopak również zdjął swoje supry. Ręce Justina były wszędzie, dosłownie wszędzie. Szatyn podniósł mnie a ja owinęłam nogi w okół jego bioder. Otworzył drzwi od sypialni kopnięciem i rzucił mnie na łóżko. Zaczął całować i ssać moją szyję jak i każde miejsce które było odkryte. Pomogłam mu zdjąć jego bluzę i rzuciłam ją gdzieś w kąt. Chłopak szybko pozbył się mojej górnej części garderoby jak i dolnej. Zostałam w samej bieliźnie, on też. Całował mój brzuch, ręce, uda, nadgarstki, szyję i usta. 
Szybko pozbyliśmy się bielizny.


-----------------
Wiem chcecie mnie zabić ;c 
Zawaliłam i jestem tego świadoma.
Długo czekaliście na rozdział, a ja dodaje takie badziewie, w dodatku krótkie.
Przepraszam Was.
Kompletnie nie mam czasu. Ten weekend będę siedziała w książkach, mam cztery ważne sprawdziany, tak cztery. Nienawidzę pana od historii. Następny postaram się aby był długi.
Do następnego.
Kocham Was.

KOMENTUJCIE!!!



8 komentarzy:

  1. Fajny rozdział, tylko szkoda, że taki krótki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. szkoda że krótki ale jest treściwy i super :D
    TO WCALE NIE JEST BADZIEWIE ! rozumiemy sie ?
    już myślałam że powie jej prawde ... ale dobrze improwizuje trzeba przyznać ;P
    ale przynajmniej Lily nie naciskałą i jest uprzejma i poczeka ;)
    wiem że chcę ją chronić ale ją to już męczy i już do tego klubu mogli by pójść ale z drugiej strony to dobrze że się nie zgodził i Lily sama poszła a później On i gdy ją zobaczył uuu nieźle się wkurzył ;p ahahahah no trochę wypili i potańczyli i koncu POCAŁUNEK i nie tylko.. :D *.*
    ciekawe jak to będzie jak wytrzeźwieją i wstaną ? bedzię para ?
    czekam na kolejny ;)
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma już opowiadania forever?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też się zdziwiłam. nie wiem dlaczego usunęła

      Usuń
    2. To szkoda był bardzo fajny, tak samo jak ten :)

      Usuń
  4. Kocham :P Dawaj następny : )

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny blog <3 Dawaj nn bo aż mnie roznosi haha nie mogę się doczekać <3

    OdpowiedzUsuń