11.02.2014

Chapter 18 (II)

NOTKA POD ROZDZIAŁEM, NIESPODZIANKA!

***
Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Leniwie wstałam z łóżka i przeszłam do łazienki. Zdjęłam z siebie wczorajszą sukienkę, która była we krwi i wrzuciłam do kosza na śmieci. Nie chciałam jej więcej widzieć jak również zakładać. Zdjęłam z siebie również bieliznę i weszłam do pełnej wanny. Pozwoliłam gorącej wodzie rozluźnić moje ciało.
Nie spałam praktycznie pół nocy. Zastanawiało mnie co wstąpiło w Justina. Nigdy się tak nie zachowywał wobec mnie, nawet po alkoholu. 
Nowy rok całkiem nieźle się zaczął, no ciekawie.
Chciałam spędzić rozpoczęcie roku z moim chłopakiem, ale wszystko zepsuła ta "para". Oni w ogóle byli razem tak na prawdę? Nie sądzę. 
Owinęłam swoje ciało białym puszystym ręcznikiem i opuściłam łazienkę. Rozejrzałam się po korytarzu, nigdzie nie było Justina i nie było nic słychać. 
Pewnie śpi.
Najciszej jak umiałam weszłam do naszej sypialni. Justin leżał w bokserkach na łóżku, a w ręku trzymał pustą butelkę po wódce. Zauważyłam że pod jego drugą dłonią jest nasze wspólne zdjęcie. Co to wszystko miało znaczyć? Żałował i upił się jeszcze bardziej zamiast ze mną normalnie porozmawiać? No to cudny jest.
Wyjęłam z szafy ciuchy i na palcach opuściłam sypialnię. Weszłam do wcześniejszej łazienki i ubrałam się. Włosy zawinęłam w turban następnie opuściłam jeszcze zaparowane pomieszczenie. Zeszłam po cichu po schodach, nie chciałam go obudzić chociaż wiem że powinniśmy porozmawiać. 
W sumie i tak nie wymigam się od rozmowy, ona jest w tej sytuacji potrzebna. Usłyszałam dzwonek do drzwi na co od razu przeklęłam w myślach wykonawcę czynności, która z pewnością obudziła Justina. 
-Tak? - zapytałam otwierając drzwi.
-Dzień dobry, jestem pani sąsiadem, przez przypadek listonosz wrzucił list do pani do mojej skrzynki - podał mi białą kopertę.
Mężczyzna miał na oko dwadzieścia lat. 
-Oh.. Tak, dziękuję bardzo. 
-Kevin - wyciągnął dłoń w moim kierunku.
-Lily - uścisnęłam jego dłoń posyłając mu uśmiech.
-To ja już będę leciał - powiedział jakby speszony.
Pomachałam mu i zamknęłam drzwi. Obróciłam się tyłem do drzwi i podskoczyłam wydając z siebie głos przestraszonej. Przede mną stał Justin nadal w samych bokserkach. Położyłam dłoń na sercu aby się jakoś uspokoić.
-Nie musisz się mnie bać - szepnął.
Gdy już wystarczająco się uspokoiłam, wyminęłam go ruszając do kuchni. Na wysepkę rzuciłam list. Stanęłam tyłem do wysepki i podparłam się rękoma. Po chwili Justin pojawił się obok mnie siadając na krzesełku. Spojrzał oczekująco na list.
-Nie otworzysz? 
-Nie teraz - powiedziałam niepewnie.
Justin zamilkł. Nie miał mi nic do powiedzenia? 
-Jak nos? - zapytał w końcu.
-Trochę boli.
-Strasznie Cię przepraszam za ten nos. Nie wiedziałem że to Ty dostaniesz, trzeba było nie podchodzić.
-Super, czyli wolałeś pobić go na śmierć a potem iść do więzienia? 
-Należało się dupkowi. W sumie Tobie też.
-Słucham? W sumie mi też? Wytłumacz mi to, proszę.
Obróciłam się tak że stałam do niego przodem. Justin spojrzał na mnie takim wzrokiem że aż serce mi podeszło do gardła.
-Powiedziałem Ci już wczoraj jak się zachowałaś.
-Tylko szkoda że on prawie mnie nie zgwałcił.
-Zgwałcił? Sama z nim tańczyłaś - powiedział obojętnie.
-Bo Ty tańczyłeś z Amber, nie uważasz że ja wolałam spędzić tą noc z Tobą niż z obcym facetem?
-Obojętne mi to.
-Słucham? Obojętne Ci to? To może obojętne będzie Ci też to z kim się ożenisz co?!
W odpowiedzi dostałam uderzenie z płaskiej dłoni w policzek.
Uderzył mnie już drugi raz.
Oczywiście pierwszy raz był nieświadomy, i bardziej silniejszy. Ale i tak nie mogłam się z tym pogodzić.
Złapałam się za pewnie czerwony już policzek a z moich oczu popłynęły łzy.
-J-ja przepraszam.. - wydukał.
Justin przeczesał dłońmi swoje włosy i uderzył pięściami w blat. Wpadł normalnie w furię. Kopnął też dwa krzesełka. Cofnęłam się niepewnie, myślałam że znowu mnie uderzy.
-Nie chciałem! - krzyknął i wybiegł z kuchni.
Mogłam usłyszeć tylko jego kroki po podłodze. Był w naszej sypialni i najwidoczniej tam się wyżywał, bo słyszałam też dźwięk tłuczonego szkła.
Bałam się go. Bałam się.
Justin nigdy taki nie był. Bynajmniej nie przy mnie. Nigdy mnie nie uderzył. Co się z nim do cholery dzieje?
Usiadłam na krzesełku a ręce rozłożyłam na wysepce. Co ja miałam teraz niby robić? 
Z moich oczu nadał płynęła słona substancja. Nie umiałam jej powstrzymać. Jak ja mam teraz z nim rozmawiać bez obaw że mnie ponownie nie uderzy?
No właśnie.
Po niedługim czasie przeraźliwe dźwięki z góry ucichły. Rozpłakałam się jeszcze bardziej, na dobre.
Poczułam jak ktoś kładzie dłonie na moich biodrach na co od razu odskoczyłam, czego skutkiem było to że spadłam przewracając stołek, na którym siedziałam. Justin w samych dresach wyciągnął dłonie w moją stronę. Niechętnie chwyciłam je a po chwili stałam na nogach.
-Przepraszam - szepnął patrząc na swoje stopy na których miał śmieszne skarpetki z małpkami.
Zaśmiałam się cicho pod nosem.
-Co? Co w tym śmiesznego? - zapytał, w jego oczach można było dojrzeć ból. Ból i troskę.
-Twoje skarpetki - ponownie się zaśmiałam.
Chłopak niepewnie mi zawtórował. Po naszych krótkich śmiechach nastała cisza. Staliśmy tak, blisko siebie, nawet nie patrząc sobie w oczy.
-Naprawdę przepraszam. Nie chciałem tego - przerwał ciszę, która doprowadzała mnie powoli do szaleństwa.
-Czego nie chciałeś?
-Uderzyć Cię, dwukrotnie. 
-Tylko za to mnie przepraszasz? 
-A za co jeszcze? - zapytał niepewnie.
-Za to że nazwałeś mnie dziwką - szepnęłam.
Chciałam odejść, ale mi na to nie pozwolił. Chwycił mnie w pasie i przyciągnął z powrotem do siebie.
-No tak. Naprawdę tego też nie chciałem. Nie panowałem nad sobą. Po prostu gdy zobaczyłem jak on to robi.. No wiesz, jak on Cię.. Nie wytrzymałem. Nic z tym nie robiłaś, to mnie bolało.
-Ja miałam coś zrobić? Jak? Za mocno przyciskał mnie do ściany, myślałam że mi jakoś pomożesz! A Ty stałeś jak skończony idiota i patrzyłeś jak wkłada swoje palce tam gdzie nie powinien!
-Myślałem że tego chciałaś.. Myślałem że chcesz się na mnie zemścić za to że tańczyłem z Amber.
-Nie, Justin - położyłam dłonie na jego nagich ramionach. - To było na odwrót. Nie, to było pokręcone!
-Mhm? - oblizał wargi co wyglądało naprawdę seksownie.
-Amber tańczyła z Tobą by zemścić się na Jasonie, a Jason zrobił to pod wpływem emocji i aby zemścić się na Amber. 
-Rzeczywiście, to pokręcone - zaśmiał się cichutko.
Uśmiechnęłam się. Szło w dobrym kierunku. Nawet w bardzo dobrym. Wszystko sobie wyjaśniliśmy, tak sądzę. Oczywiście alkohol nie usprawiedliwia go dlaczego nazwał mnie dziwką. Mógł użyć innego słowa. 
-Wybaczysz mi? - głos Justina wyrwał mnie z moich rozmyśleń.
-Musisz się postarać - zaśmiałam się.
Justin od razu się uśmiechnął. Poleciał na górę, założył koszulkę, zabrał portfel mówiąc że za około dziesięć minut wróci. Uśmiechnęłam się sama do siebie, myśli że czekoladkami i kwiatkami mnie przekupi. Bo chyba właśnie to chciał zrobić. Idiota.
Ale mój idiota.
Po piętnastu minutach usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Siedziałam na sofie w salonie gdy szatyn pojawił się w progu. Twarz zakrył wielkim bukietem czerwonych róż. 
-Sto róż dla mojej księżniczki.
Podeszłam do Justina i zabrałam ogromny bukiet. 
-Są piękne! Dziękuję - pocałowałam go w policzek.
Justin zza siebie wyciągnął wielką bombonierkę. 
-Twoje ulubione - szepnął z uśmiechem.
Normalnie się na niego rzuciłam gdy je zobaczyłam. Oplotłam nogami jego biodra i bardziej się w niego wtuliłam. Jedną dłonią oplotłam jego kark a drugą wplotłam we włosy. 
-Kocham Cię, shawty - szepnął mi do ucha.
-Nie rób tak nigdy więcej, proszę Cię..
-Obiecuję! - powiedział z uśmiechem.
Ale nie tak łatwo.
-Kwiatkami i czekoladkami mnie nie przekupisz, skarbie - uśmiechnęłam się.
Justin nie wiedział co zrobić, powiedzieć. Z jego zakłopotania zaczęłam się śmiać. Zrobiłam dziubka i zamknęłam oczy. Justin już wiedział o co chodzi, zrobił to co ja i nasze dziubki się złączyły. Zaczęliśmy się śmiać a następnie pocałowaliśmy się, tak normalnie. Odłożyłam bukiet i czekoladki na komodę a Justin przycisnął mnie do ściany. 
Kocham te momenty.
-Kocham Cię - szepnął między pocałunkami i zszedł na szyję - Bardzo.. najmocniej na świecie. Z całego serca.
Jęknęłam gdy szatyn przegryzł moją skórę i zaczął ją ssać. 
-Justin - jęknęłam ponownie.
-Shh.
-Jest wcześnie. Za wcześnie.
Szatyn obejrzał się na zegarek, który wskazywał godzinę 12:15. Westchnął ale nie puścił mnie.
-Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham - cmoknął mnie w czoło. - Nie wyobrażam sobie dnia bez Ciebie. Kocham Twój uśmiech, Twoje oczy, nosek, całą Ciebie najmocniej kocham. Wiesz o tym prawda? Nie zostawisz mnie nigdy, przez żadną głupotę? - zapytał z czerwonymi oczami.
Prawie płakał. Przysięgam, prawie się płakał. Mój twardy Justin miał się zaraz rozpłakać? Jeszcze nigdy nie widziałam go takiego.
-Nigdy Cię nie zostawię, nigdy.
Przyciągnęłam jego głowę do siebie a ten wtulił się we mnie. Głaskałam go delikatnie po głowie, próbując go uspokoić. Co się stało?
-Naprawdę bardzo Cię kocham - powiedział zrozpaczonym głosem. 
Złapałam go za ramiona i przyjrzałam się jego twarzy. Płakał. On się naprawdę rozpłakał przez wyznanie uczuć do mnie? 
-Justin.. - szepnęłam.
-Kocham Cię - przerwał mi.
-Coś się dzieje? Powiedz mi, proszę co się z Tobą dzieje.
-Nic się nie dzieje. Zdałem sobie sprawę, że mogłem Cię stracić przez moją głupotę. Nie wybaczyłbym sobie, gdybyś odeszła. Gdybyś mnie zostawiła samego. Bardzo Cię kocham Lily.
-Nie płacz - wyszeptałam.
Justin postawił mnie na podłogę i usiadł na sofie. Usiadłam obok niego i wtuliłam się w jego ramię.

-Nie zostawiaj mnie.
-Ale nie chcę Cię zostawiać, co Ci przyszło do głowy? - szepnęłam.
-Nie zostawiaj mnie nigdy, proszę.
-Justin, spokojnie. Nigdy nie chciałam Cię zostawiać, nigdy Cię nie zostawię, rozumiesz? Rozumiesz to co do Ciebie mówię? Nie zostawię, nigdy. Kocham Cię.
Justin uśmiechnął się i już po chwili leżeliśmy wtuleni w siebie.
-Kocham Cię, shawty - szepnął po raz kolejny.
-Co Ci przyszło do głowy?
-Mówiłem. Bałem się że mnie zostawisz po tym wszystkim - mocniej mnie przytulił.
-Nigdy w życiu - uśmiechnęłam się pod nosem.
-Jakiś film może dziś? - zapytał.
Rozległ się dzwonek mojego telefonu.
-Jasne, tylko odbiorę, a Ty jakiś wybierz.
Wstałam ale Justin złapał mnie w talli i przyciągnął do siebie. Pocałował mnie a następnie puścił bym mogła odebrać telefon. Po tej rozmowie zrobiło mi się cholernie ciepło na sercu.
-Tak? - powiedziałam odbierając.
-Hej kochanie - rozległ się głos mojej mamy.
-O cześć mamo - przywitałam się patrząc na Justina aby wiedział że to mama.
Odeszłam do kuchni i spojrzałam przez okno.
-Co u Ciebie słychać? Jak Justin?
-Wszystko dobrze. Zaraz będziemy oglądać film. A dlaczego pytasz o Justina? - wydawało mi się to trochę podejrzane.
Jakoś nigdy nie pytała JAK JUSTIN, a po dzisiejszym zachowaniu Justina trochę nabrałam podejrzeń, w dodatku moja mama.
-Tak tylko zapytałam jak się wam układa. Kiedy zamierzacie się pobrać?
-Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy..
-Jak najszybciej, po co czekać? Kochacie się i najlepiej abyście się pobrali jak najszybciej.
Speszyłam się całkowicie.
-Mamo, muszę kończyć. Pa, kocham Cię, pozdrów tatę - rozłączyłam się nie czekając na odpowiedź.
Co to miało znaczyć? Przecież jej nie obchodzi moje życie i z kim je sobie ułożę. 
W dodatku dzisiejsze zachowanie Justina. O co mu tak naprawdę chodziło? Nawet się popłakał. 
-Kochanie, idziesz? - usłyszałam głos Justina.
-Tak już idę - odkrzyknęłam.
Wzięłam trochę słodyczy, cole i zasiadłam obok Justina na sofie. Szatyn objął mnie ramieniem a nasz film się zaczął.
***
-Wiesz że nienawidzę horrorów - powiedziałam gdy coś trzasnęło na górze.
-Pójdę sprawdzić co to, zaczekaj.
-Chyba nie myślisz że tu zostanę sama? 
Justin złapał moją dłoń i ruszyliśmy schodami na górę. Weszliśmy do pokoju gościnnego a na podłodze było rozbite szkło. Winowajca, a raczej winowajczyni siedziała grzecznie obok potłuczonego szkła.
-To tylko Tocha - zaśmiał się.
-Tocha?
Zaczęliśmy się razem śmiać. Pozbieraliśmy wspólnie szkło i ruszyliśmy do naszej sypialni.
-O jezu jak ja się za Tobą stęskniłem.
-Tak? - zapytałam przeciągając drugą literę. - Chyba za sprawami łóżkowymi, nie?
-Jak Ty mnie dobrze znasz - zaśmiał się i przegryzł płatek mojego ucha.


*****
Damn, mamy to! Szczerze mówiąc pasują mi te krótsze rozdziały i nie dlatego że szybciej się pisze. Mam nadzieję że Wam się spodoba, bo myślę że rozdział nawet jest dobry :)
Czekam na wasze opinie!
Niech każdy kto to czyta skomentuje, proszę.

NIESPODZIANKA!
Uwaga, nowy blog!
Nowy nowy nowy!
Z wielką ilością pomysłów :)
Prolog już się pojawił!
A, o tym blogu nie zapomnę. Tamten będę prowadzić jak skończę pisać tego, więc powinno być dobrze :)
Proszę o komentarze!


5 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział :D Te krótkie rozdziały nie są takie złe:) K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega!!. Lovvciam to.<3

    Aaaa,nowy blog,OMG! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. ahayfjdweyhwe...końcówka.<3 Świetny.*.* Czekam na nn.;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Asddgjkagjd *-* świetny
    Biorę się za czytanie drugiego opowiadania *-*

    OdpowiedzUsuń