10.04.2014

Chapter 22 (II)

-Dziękuję - powiedziałam do kierowcy wręczając mu banknoty.
-Miłego dnia - mruknął.
Złapałam moje walizki i ruszyłam w kierunku hotelu, w który byłam już zameldowana. 
Stając przed hotelem wzięłam wdech i wydech
Hotel Evenia Olympic Palace, jestem.
Wchodząc do budynku rozejrzałam się. Był ogromny, piękny no i drogi. Oglądając pokoje ze zdjęć, były cudowne.
-Dzień dobry, mam na imię Lily Collins, miałam rezerwację.
-Dzień dobry, już szukam - odpowiedziała recepcjonistka.
Po chwili dostałam swój klucz i mogłam udać się windą na górę. Jadąc w górę poczułam wibracje w kieszonce spodni. Wyjęłam telefon a moim oczom ukazało się zdjęcie Justina, co oznaczało że właśnie do mnie dzwonił.
-Tak? - odebrałam.
Musiałam odebrać, martwiłby się. Powiem, że wszystko w porządku i zakończę rozmowę.
-Lily do cholery! - krzyknął, aż odłożyłam telefon od ucha. - Gdzie Ty jesteś?!
-Nie musisz wiedzieć. Wszystko jest w porządku.
-Ale dlaczego wyjechałaś?! Poleciałaś do Emily, prawda? Już wsiadam w samolot.
-Justin, nie jestem u Emily - jęknęłam.
-To gdzie?
-Daleko od Ciebie - z trudem to powiedziałam.
-Lily przepraszam, proszę wróć. Nie mogę znieść tego, że Ciebie tutaj nie ma, obok mnie.
-Chcę odpocząć. Ja nie mogłam znieść tego, że codziennie pijesz i ćpasz. Zrozum. Wrócę kiedy będę gotowa - zakończyłam połączenie dumna z siebie.
Schowałam telefon z powrotem do kieszonki i opuściłam windę. Idąc korytarzem, którego ściany były brązowe a na nich obrazy, poczułam wibracje. Znowu? Powiedziałam jasno. Chcę od niego odpocząć. Niechętnie wyjęłam telefon a następnie odrzuciłam połączenie.
Zadowolona doszłam pod pokój 140. Otworzyłam go a następnie weszłam. Był piękny, naprawdę piękny i przestrzenny. Jak dla mnie był trochę za duży, ale nie będę narzekać. Łazienka z wielką wanną oraz prysznicem. Salon był nowoczesny, jak cały pokój. Ale sypialnia była najlepsza. Ogromne łóżko na które od razu się rzuciłam. Było tak miękkie! Od razu chciałam się zdrzemnąć, ale po co jak mogę iść na basen lub plażę?


*JUSTIN'S POV*
Cały czas do niej dzwonię, ale ma mnie w dupie. Nie raczy odebrać? Dobrze, znajdę ją. Nie będzie uciekać, tak po prostu. Wiem, że kompletnie spierdoliłem, doskonale sobie zdaję z tego sprawę. Ale skończę z tym. Naprawdę. 
Okropne było to, gdy wróciłem do domu a jej nie było. Szukałem, tak cholernie się bałem że odeszła. Że ją straciłem. Nie zniósłbym tego. 
   Obszedłem każde lotnisko, na każdym o nią pytałem. Lecz naprawdę nie było jej nazwiska. Aż w końcu na jednym widniało Collins o ósmej rano. Myślała, że się nie dowiem? Jestem Justin Bieber, każdy mi powie wszystko co chcę wiedzieć. Poleciała do Barcelony? Oh, piękne miasto, niedługo wrócę do Ciebie Barcelono.
Za rezerwowałem sobie bilet, nie lecę prywatnym. Dam jej trochę czasu, myślę że cały dzień starczy. Chcę ją.
   Szczęśliwy wróciłem do domu i od razu wziąłem się za pakowanie. Za godzinę mam w końcu lot. 
Gdy już się spakowałem, obdzwoniłem wszystkie hotele w Lloret De Mar. Skąd wiem, że tam jest? Mój kolega namierzył jej telefon. 
Hotel Evenia Olympic Palace? Dobry wybór, kochana.
Opuściłem dom a następnie zajechałem na lotnisko. Szybko przeszedłem przez odprawę i już po niedługiej chwili byłem w samolocie. Siedziałem z jakimś facetem, który cholernie chrapał, co mnie już naprawdę denerwowało. Wyjąłem moje słuchawki i nałożyłem je. Puściłem swoją ulubioną playlistę i w mgnieniu oka zasnąłem.


******

Właśnie stałem przed hotelem. Bałem się. Cała pewność siebie znikła, został strach. Co jeśli będzie na mnie wściekła że nie dałem jej przemyśleć wszystkiego? Jeśli zakończy nasz związek i rzuci we mnie pierścionkiem zaręczynowym? Nie chcę tego usłyszeć.
Niepewnie ruszyłem wejściem a po chwili stałem na samym środku. Przykleiłem na twarz uśmiech i podszedłem do recepcji.
-Dobry wieczór - powiedziałem z chrypką w głosie.
-O, dobry wieczór, pan Justin Bieber? - pisnęła trzepocząc rzęsami.
-Zgadza się. Może mi pani powiedzieć w którym pokoju zameldowała się Lily Collins?
Nagle jej twarz posmutniała. Suka, liczyła chyba że się z nią prześpię.
-Nie mogę powiedzieć - przybrała poważną minę.
-A to niby dlaczego? Jest moją narzeczoną, mam prawo wiedzieć.
-Panienka Collins nie życzy sobie aby ktoś ją odwiedzał.
Wkurwiony wyciągnąłem trzy studolarówki i dyskretnie położyłem na ladę.
-Pokój 140 - mruknęła niechętnie biorąc pieniądze.
Zadowolony wziąłem swoją walizkę do ręki. 
Po niedługiej chwili znalazłem się pod pokojem. Wziąłem głęboki wdech i pociągnąłem za klamkę. Otwarte, więc wszedłem. 


Słyszałem lejącą się wodę, pewnie brała kąpiel.
Zaniosłem walizkę do salonu a następnie rozsiadłem się wygodnie na sofie zabierając ręce na kark. Co jej powiem? Nie przemyślałem niczego! A co jak wyjdę na idiotę?
Woda przestała się lać a Lily wyszła owinięta ręcznikiem. W dłoniach miała drugi ręcznik którym wycierała włosy. Nie zauważyła mnie.
-Justin? - zapytała przyglądając mi się uważnie.
W pokoju było ciemno, ale już po chwili moja narzeczona zapaliła światło. Uroczo wyglądała.
-Co Ty tutaj do cholery robisz? - jęknęła.
-Przepraszam, ale musiałem. 
-Przecież powiedziałam, że jest w porządku! - wyrzuciła ręce w górę przez co ręcznik jej się lekko zsunął, ale od razu go poprawiła.
Nerwowo przegryzłem wargę.
-Nie jest w porządku skoro uciekłaś.
-Nie uciekłam.. Ja po prostu wyjechałam.
-Nic mi o tym nie mówiąc? Daj spokój, oboje wiemy że to była ucieczka.
-Dobrze! Uciekłam od Ciebie bo miałam tego serdecznie dość! Codziennie byłeś naćpany i upity! Nie rozmawialiśmy, tylko mijaliśmy się. Bałam się Ciebie, Justin - powiedziała patrząc smutno.
Zraniłem ją. Tak cholernie ją zraniłem, mimo że obiecałem. Niepewnie podszedłem do niej i przyciągnąłem do swojego ciała. Wtuliła się w nie, bez zastanowienia.
-Co Ty zrobiłeś ze swoim życiem?! - krzyknęła odrywając się ode mnie.
-Spierdoliłem je. Nic takiego, oprócz tego, że osoba którą kocham nad życie boi się mnie i ucieka.
-Justin po co tu przyleciałeś? Chciałam to wszystko przemyśleć.
-Chciałaś to przemyśleć bez rozmowy ze mną? Bez sensu. 
-Właśnie, że nie!
-Zmieniłem się. 
-Zmieniłeś się w kilka godzin? O to Ci nowina! - klasnęła. -Chciałabym Ci teraz wybaczyć. Rzucić się w Twoje ramiona i dostać ten cholerny pocałunek, którego tak pragnę. Ale nie mogę. Musisz mi pokazać, że się zmieniłeś. Że jest teraz inaczej - spojrzała w moje oczy. - Idę spać. Możesz się przespać na kanapie, chyba że wynajmiesz sobie pokój.
Nie dzięki, kanapa to dobry wybór. 
Westchnąłem, kładąc się na sofie. Spierdoliłem.









*************
Justin spierdolił? Spierdolił.
Każdy kto to przeczytał niech skomentuje.
Mam nadzieję, że wam się podoba. 
Komentujcie!
Podoba się nowy szablon?
Buziaczki, Klaudia.

13 komentarzy:

  1. Świetny rozdział *-* czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam kochanie ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bym nie przeczytała? Rozdział cudny jak zwykle z reszta :D ale dlaczego jej nie dał przemyśleć tego wszystkiego? Czekam na kolejny<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny, niech pomiedzy nimi będzie dobrze. ; D

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże niech justin się zmieni :*
    niech tam zostaną trochę czasu i wszystko naprawią ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne opowiadanie :)
    Zapraszam na https://www.youtube.com/watch?v=EXBgzTry2ns
    http://sistersalleadyandally.blogspot.com/
    Zostawcie komentarz jeśli możecie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Eh... Justin ;/
    Rozdział idealny <33
    Kocham to <3
    Z niecierpliwością czekam nn 8)

    http://last-heartbeat-jb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże niech ten Justin się ogarnie, szkoda mi laski, z niecierpliwością czekam na nn ; ***

    OdpowiedzUsuń