17.10.2013

Chapter 8

Obudziło mnie zamykanie drzwi. Lekko uchyliłam powieki i zauważyłam zbliżającego się Justina. Zamknęłam powieki, licząc na to że da mi jeszcze pospać.
-Daj spokój Lily, wiem że nie śpisz. - powiedział Justin.
O nie. Nie tak łatwo, Bieber. 
Postanowiłam udawać. Może mnie zostawi.
-Wstawaj i nie udawaj.
Justin westchnął i po chwili siedział na moim brzuchu. Gwałtownie się podniosłam, przez co Justin spadł z łóżka.
-Zwariowałeś? - fuknęłam.
-No co, chciałaś się pobawić. - uśmiechnął się cwaniacko.
Justin po chwili znalazł się na łóżku i zaczął mnie łaskotać. Rzucałam się po łóżku i błagałam aby przestał, lecz nic to nie dawało. W końcu chłopak mi odpuścił. Delikatnie położył moje nadgarstki wzdłuż głowy i przycisnął je do łóżka. Leżałam nieruchoma przyglądając się brunetowi. Chłopak patrzył prosto w moje oczy. Z jego oczu nic nie można było wyczytać. Nie mogłam się mu wyrwać, trzymał moje nadgarstki i leżał na mnie. Zero poruszenia się, gdy leży na tobie facet, który waży dwa razy więcej niż ty. Justin powoli zbliżał swoją twarz do mojej. Czyżby chciał mnie pocałować? Już prawie nasze wargi się stykały gdy zadzwonił dzwonek. Justin szybko podniósł się i opuścił mój tymczasowy pokój. Wstałam z łóżka i zeszłam wolnym krokiem na dół. Byłam ubrana w spodenki i za dużą koszulkę. Chyba mogę tak zejść do gościa no nie? To nie jest żaden niestosowny ubiór. 
Stając na ostatnim schodku zauważyłam Justina rozmawiającego z Chrisem.
-Kiedy wyjeżdżasz? Zabierasz Lily? - zapytał Chris.
-Za 3 dni. Dokładniej w piątek. Muszę ją zabrać.
-A chcesz? Bo jeśli nie to przecież mogę się nią zająć. Nie będzie Ci przeszkadzać czy coś. 
-Nie. Ona jedzie ze mną. I ty też jedziesz. Będziesz się nią zajmował gdy ja będę dawał koncerty. Chyba mi nie odmówisz? Chris przecież wiesz jaka jest sytuacja.
-Spoko, ale przecież jakby została tutaj, ze mną to byłoby to samo.
-Nie, to nie byłoby to samo. Zawsze chodzę w nocy i patrzę czy jest w łóżku. Czy jest cała i zdrowa. Chcę ją widzieć przez ten czas trasy.
-Dobra, czyli w skrócie chcesz ją mieć na oku, a gdy ty będziesz dawał koncerty to wtedy ja wchodzę?
-Dokładnie. - odparł Jus.
Dobra, czas im przeszkodzić. Odkaszlnęłam i weszłam do salonu.
-Cześć Lily. - powiedział Chris.
Chłopak zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów. Delikatnie się uśmiechnęłam.
-Hej.
-Chris nie gap się tak. - powiedział Justin.
Chris zaczął się śmiać a ja usiadłam obok Justina na sofie.
-Jak się spało? - zapytał Chris.
-Dobrze, gdyby nie Justin.
-Chyba niezła noc była.
-Justin mnie zbudził. - wytłumaczyłam.
No tak, Justin mnie uprzedzał że Chris jest mega zboczony.
-Idę się ubrać. - powiedziałam i ruszyłam w stronę schodów.
-Christianie Beadles, przestań patrzeć się na jej dupę! - krzyknął Justin.
Obróciłam się i spiorunowałam wzrokiem Chrisa. Pobiegłam na schody i już po chwili znajdowałam się w pokoju. Zamknęłam się na klucz i wybrałam sobie białą koronkową bieliznę i ten zestaw. Ruszyłam do łazienki i ubrałam się, oczywiście bez butów. Przemyłam twarz, umyłam zęby i rozczesałam włosy. Gotowa opuściłam pomieszczenie. Czułam że powoli brakuje mi sił. Osunęłam się po ścianie i głęboko oddychałam. Byłam głodna. Jeżeli zaraz czegoś nie zjem to zemdleję.
-Justin! - krzyknęłam ile miałam sił.
W mgnieniu oka chłopak wraz z Chrisem pojawili się na piętrze.
-Co Ci jest? - zapytał Justin kucając przede mną.
-Słabo mi, nie mam sił by zejść po schodach. Jestem głodna. Muszę coś zjeść. 
-Chodź, shorty*. - Justin wziął mnie na ręce i zniósł po schodach.
Chłopak położył mnie na kanapie i wraz z Chrisem poszli do kuchni. Po około pięciu minutach wrócili z talerzem pełnym kanapek z wędliną i pomidorem.
-Ogólnie to dobrze że zawołałaś Justina. Bo byłoby źle jakbyś zemdlała schodząc po schodach. - powiedział Chris.
-Naprawdę dobrze że mnie zawołałaś. Jakby coś podobnego się działo, zawsze mnie informuj. 
-Dobrze Justin.
Złapałam za jedną kanapkę i zaczęłam jeść. To samo uczynił Justin. 
Po niecałych dziesięciu minutach talerz był pusty.
-Już dobrze? - zapytał Jus.
-Tak, jest dobrze.
Pogadaliśmy jeszcze chwile z Chrisem i wyszedł. Pożegnaliśmy się, a ja wróciłam na górę. Zerknęłam na mojego iPhona i ukazały mi się 3 nieodebrane połączenia od Emily, i jedno od mamy. Ciekawe czego moja kochana mamusia ode mnie chce. Wybrałam numer Emily.
-W końcu Lily! Masz czas się spotkać?
-Nawet musimy. 
-Za 15 minut pod Starbucks'em?
-Jasne, do zobaczenia. - zakończyłam połączenie.
Spakowałam do czarnej torebeczki najpotrzebniejsze rzeczy i opuściłam pokój. Po cichu zeszłam po schodach. Justin leżał słodko na sofie. Cichutko przeszłam obok niego i w przedsionku nałożyłam moje buty. Niestety jak zawsze muszę coś spierdolić. 'Potknęłam się' o supry Justina i wpadłam na komodę na której stała misa z kluczami. Już chciałam się podnieść z podłogi gdy obok mnie stanął Justin.
-Wybierasz się gdzieś? - zapytał podając mi dłoń.
Wstałam łapiąc się za biodro. Będzie siniak.
-Muszę się spotkać z Emily.
-No to mogłaś mi powiedzieć. To idź wsiadaj do samochodu na podjeździe i poczekaj na mnie.
Wywróciłam oczami i westchnęłam. Posłusznie wsiadłam na miejsce pasażera do czarnego porsche. Po niecałych dwóch minutach Justin zasiadł na miejsce kierowcy. Popatrzył na mnie. No tak cały czas trzymałam dłoń w miejscu, w którym zderzyłam się z komodą. Justin delikatnie odsłonił moją bluzkę wraz ze spodniami, oczywiście tylko kawałkiem by zobaczyć biodro.
-Będzie siniak. - powiedział.
-No coś ty.
-Czy mi się wydaje czy jesteś jakaś obrażona?
-No bo, nigdy nie mogę gdzieś wyjść bez Ciebie. Jestem już duża. 
Nadal nie powiedziałam mu o tym, że wczoraj ktoś mnie śledził.
-Nie jesteś bezpieczna. Mam nadzieję że spotykasz się z Emily u niej w mieszkaniu?
-W Starbucks'ie.
-Zwariowałaś?
-To publiczne miejsce. Nic mi się przecież nie stanie.
-Jak już skończycie, to zadzwoń do mnie, nawet nie próbuj wychodzić z kawiarni. Masz czekać w środku.
-Justin.. - jęknęłam.
-Nie.
-No ale co może mi się stać? Ktoś chce mnie porwać? Zamordować?
*JUSTIN POV*
-Justin.. - jęknęła.
Jejku jak ona na mnie działa. W dobry sposób, rzecz jasna. Już chciałem jej odpuścić, ale nie mogę.
-Nie. - starałem się być stanowczy.
-No ale co może mi się stać? Ktoś chce mnie porwać? Zamordować?
-Tak, dokładnie. - pomyślałem.
-Lily, nie wiadomo. Jedno jest pewne. Nie jesteś bezpieczna. - powiedziałem.
-Jedź już. - mruknęła.
Lily założyła ręce na piersi i patrzyła obrażona w krajobraz za oknem. Kocham jej fochy.
*LILY POV*
Przywitałam się z przyjaciółką buziakiem w policzek. Usiadłyśmy w rogu i zamówiłyśmy shake'y. 
Opowiedziałam Emily o wszystkim. O tym że ktoś mnie śledził i kazał się trzymać z dala od Biebera, o mieszkaniu, o tym że za trzy dni wyjeżdżam.
-Zwariowałaś?! - krzyknęła moja przyjaciółka.
Połowa klientów się na nas popatrzyło.
-Ciszej! 
-Powinnaś mu o wszystkim mówić! Jemu zależy na twoim bezpieczeństwie! A ostatnio w twoim życiu dzieją się dziwne rzeczy, Lil.
-Ale co to zmieni? I tak nie pozwala mi wychodzić z domu! Justin mnie wszędzie wozi rozumiesz? Nie mogę się z nikim spotkać. Ledwo co się zgodził żebyśmy się tutaj spotkały, ale przekonałam go, bo to przecież miejsce publiczne, jest tu dużo osób. Nawet na podwórko wyjść bez niego nie moge! Na jakiś spacer czy coś! Kompletne nic!
-Lily, on się martwi o Ciebie. Jak zwykle wszystko musisz źle odbierać, on robi dla Ciebie jak najlepiej a ty tak się zachowujesz? Zastanów się.
-Wiesz co? To nie ma sensu, wychodzę. 
Wzięłam swoją torebeczkę z krzesła i ruszyłam w kierunku drzwi. Nagle ktoś złapał mnie za nadgarstki. Wywróciłam oczami i obróciłam się w kierunku osoby, przeszkadzała mi w opuszczeniu budynku.
-Miałaś dzwonić po Justina. - szepnęła Emily.
-Skąd wiesz? - zmarszczyłam czoło.
-Napisał do mnie, żebym Ci nie pozwoliła wyjść. Dzwoń do niego.
Fuknęłam i wyciągając telefon z torebki. Justin odebrał po dwóch sygnałach.
-Już? - zapytał.
-Tak. - odpowiedziałam oschle i zakończyłam połączenie.
-Już jedzie. - powiedziałam do brunetki. - Możesz iść. 
-Poczekam.
Wywróciłam oczami i oparłam się o okno obok drzwi. Przyglądałam się dokładnie każdemu klientowi w Starbucks'ie. Jedni byli szczęśliwi. Drudzy zmartwieni lub smutni. Niektórzy też płakali. Świat nie jest wcale taki piękny. Każdy naokoło kogoś rani. Codziennie ktoś popełnia samobójstwa, lub ktoś kogoś zabija. Świat jest okropny.
Moje rozmyślenia przerwał szturchający mnie Justin. Emily zabrała swoje życie i szepnęła krótkie 'do zobaczenia' i wyszła. Justin przyglądał się mi przez chwilę. Odwróciłam wzrok, tylko by na niego nie patrzeć. Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Otworzył mi drzwi i kazał szybko wsiadać. Zajęłam miejsce a następne co usłyszałam to trzaśnięcie drzwiami. Justin szybko zajął miejsce obok mnie i odpalił samochód. Ruszył z piskiem opon i jechał około 150. 
-Justin! Tu nie można tyle jeździć! - krzyknęłam wściekła, i może troszkę przerażona.
-Jeżeli obserwuje Cie jakiś facet z bronią to można. A propos jedzie za nami, więc można.
-Słucham? - skrzywiłam brwi i obejrzałam się do tyłu.
No dobra, jechał za nami facet z czapką z taką prędkością co my. 
Justin skręcił w tą polną uliczkę co kiedyś. Przy śpieszył. Złapałam się za uchwyt na drzwiach, a drugą ręką złapałam za bok fotela. Powoli spojrzałam na licznik. 240/h. Pisnęłam gdy zauważyłam jak samochód który nad gonił szykował się do uderzenia. 
-Co? - zapytał patrząc to na mnie, to na drogę. - Zaraz pożałuje, że w ogóle nas goni.
Spojrzałam na Justina. Wyglądał na spokojnego. Ale wiedziałam że się boi. Zbliżał się ostry zakręt. Obróciłam się tyłem do drzwi a przodem do Justina. Chciałam to wszystko lepiej widzieć.
-Spokojnie, na tym zakręcie nie da rady. Jest za ostry, a on za słaby na takie coś. 
Justin skręcił i prawie wjechał w drzewo, lecz dobrze wykręcił kierownicą. Niestety tamtemu, jak mówił brunet, nie powiodło się. Wjechał do rowu, i bokiem auta uderzył w drzewo. Wściekły wysiadł z auta. Spojrzałam na Justina, on się uśmiechał. No nie wierzę!
-On mógł zginąć! - krzyknęłam.
Justin w ogóle nie zwolnił.
-Nie jest aż tak słaby. Lekko uderzył. Małe wgniecenie w tylne drzwi. Jemu też się nic niestety nie stało.
-Co ty powiedziałeś? - zmarszczyłam czoło.
-Na litość boską, Lily! On Cię chciał zabić! W Starbucks'ie widziałem jak Cię obserwował ładując broń. To jest ten sam gość co zniszczył Ci mieszkanie. Co był u Ciebie w domu. My musimy już wyjechać. Reszta teamu dojedzie za trzy dni. Pierwszy koncert gram w Guatemali. Jak dojedziemy do domu od razu dzwonie do Scootera niech rezerwuje samolot na jutro rano. Polecimy prywatnym. Chrisa dziś nie będzie czasu informować. Doleci do nas za trzy dni. W dodatku nie będzie takiego zamieszania, bo wszyscy myślą że przylecę za trzy dni. - powiedział Justin.
Nawet się nie obejrzałam a już byliśmy na podwórku. Justin otworzył mi drzwi i czekał aż wysiądę. Po chwili byliśmy w domu.
-Zaczynaj się pakować. - powiedział obojętnie.
Wywróciłam oczami i pobiegłam na górę. Zwinnie zaczęłam pakować swoje rzeczy, w sumie nie było ich dużo. Ale to tylko na niecałe dwa miesiące. Może ubłagam Justina byśmy wstąpili do mojego mieszkania, muszę wziąć jeszcze parę rzeczy. 
*NASTĘPNY DZIEŃ*
Rano mój budzik zadzwonił o 4:10. Nie wiem czy to ranem nazwać. Cóż, samolot wylatuje o 5:10. Czyli mam całą pełną godzinę. Niechętnie wstałam z łóżka. Było ciemno w pokoju więc zapaliłam światło i wygrzebałam czarną koronkową bieliznę i wygodne ubranie na czas lotu. Weszłam do łazienki i zdjęłam z siebie piżamę. Odkręciłam korek z ciepłą wodą i wskoczyłam pod prysznic. Zakręciłam wodę i namydliłam ciało i włosy. Ponownie odkręciłam korek i spłukałam swoje ciało.
Ubrana w bieliznę zaczęłam przyglądać się swemu ciału. Powinnam ograniczyć sobie niezdrowe jedzenie. Innymi słowy, znowu przytyłam. 
Obracając się przed lustrem w samej bieliźnie spostrzegłam Justina opartego o framugę drzwi.
-Długo tu tak stoisz? - zapytałam.
-Od kąt skończyłaś zapinać stanik. 
-Justin! 
-No co? - uśmiechnął się.
-Wyjdź! - wskazałam na drzwi uśmiechając się.
-Dlaczego? - zaczął ruszać brwiami w górę i dół.
-Bo Ci tak każę! 
-Nie wyjdę. - założył ręce za głowę. - Świetne masz ciało. Więc nawet nie próbuj się odchudzać.
-Skąd wiesz że chcę? - mówiąc założyłam bluzę.
-Przyglądasz się swemu ciału od ponad dziesięciu minut z wściekłym wyrazem twarzy.
Chwyciłam za leginsy i już chciałam je nakładać ale Justin wyrwał mi je i rzucił w kąt. 
-Dzięki. - powiedziałam sarkastycznie.
-Spoko. - położył swoje dłonie na moich biodrach.
Zaśmiałam się. Justin powoli przybliżał swoją twarz do mojej. Jednak jak zawsze coś musiało nam przeszkodzić. Telefon Justina, o czwartej nad ranem. Litości.
Justin odebrał i wyszedł z łazienki rzucając we mnie leginsami. Fuknęłam i założyłam resztę ubrania. Zrobiłam lekki makijaż i wysuszyłam włosy. Gotowa opuściłam zaparowane pomieszczenie. 
W kuchni czekało już na mnie śniadanie w postaci gofrów. No dobra, dieta od jutra. 
Szybko zjadłam śniadanie i wraz z Justinem i naszymi walizkami opuściliśmy dom. Justin spakował nasze rzeczy do samochodu, którym przyjechał jakiś napakowany facet. Gdy my siedzieliśmy w aucie a mężczyzna pakował nasze walizki postanowiłam zapytać kto to.
-Justin kto to? 
-Kenny. Mój ochroniarz.
Przytaknęłam i w końcu ochroniarz Justina wsiadł. 
Pożegnaliśmy się z Kennym i wsiedliśmy do samolotu. Dobrze że lecieliśmy prywatnym. Wybrałam odpowiednie miejsce, nigdy nie lubię siedzieć z przodu i na końcu. Wolę środek. Obok mnie rozsiadł się Justin. Dobra, nie mógł usiąść gdzie indziej? Chciałam pobyć sama. Przemyśleć wszystko.
W ostatniej sekundzie zorientowałam się że trzy ostatnie zdania wypowiedziałam na głos. Justin wstał z miejsca i poszedł gdzieś za mnie. Obraził się. Ale ja nie chciałam tego powiedzieć na głos! Wstałam z mojego siedzenia i wypatrywałam wzrokiem chłopaka. Siedział na samym końcu, smutny. Podeszłam do niego.
-Justin. - szepnęłam.

-Lily nie powiedziałem Ci prawdy.


***


*Shorty - maleńka.

***
Czytasz - komentujesz
Powiem szczerze długo pisałam ten rozdział. Mam tyle pomysłów, a muszę póki co pisać takie nudne rozdziały. Przepraszam ale mam już wszystko zaplanowane! Trochę pomęczcie się z nudnymi, ale wynagrodzę to! Także tego, ode mnie tyle. Do następnego ;)

7 komentarzy:

  1. Świetny sjdjdujwheidj *-* czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie piszesz, naprawdę.. < 3 wchodzę sobie dzisiaj, sprawdzam , a tu taka miła niespodzianka..nowy rozdział *.* rozdziały wcale nie są nudne ! Tylko szkoda , że dwa razy Justinowi i Lily przerwano ; c nie mogę doczekać się następnego.. jesteś cudowna < 3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy nastepny ? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie ładnie tak podsłuchiwać ;P ale dobrze że to usłyszała..
    niech się nie kłóci z koleżanką bo ma racje w tej sprawie z jej bezpieczeństwem ..
    niech lepiej powie Jussowi o tym że ktos ją śledził i kazał się trzymać z dala od niego ..
    uu były aż 2 okazje na pocałunek i dupa ;c ahh ;3
    kto ich śledził ?;o
    dobrze że wyjeżdżają wcześniej ! uff :)
    uu jak jej się przyglądał ahahah *o*
    oo musiał się zasmucić jak ona przypadkowo powiedziała te zdania ..;/
    jhsfjzshfg powie jej prawdę ?;o
    dzieje się :D *.*
    czekam na kolejny ;)
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam tylko ten rozdział ale nie miałam pojęcia ,żę aż tak mnie on wciągnie.W czytanie,całośc-rzecz jasna <3 Super.

    OdpowiedzUsuń