9.11.2013

Chapter 10

Obudziłam się naga obok Justina. Silna dłoń chłopaka leżała na moim pośladku. Delikatnie zdjęłam ją z siebie i wstałam z łóżka. Wzięłam czystą bieliznę i zestaw na dziś. Napuściłam wody do wanny i związałam włosy w wysokiego koka. Gdy wanna była pełna nalałam do niej różnych płynów i położyłam się do niej. Moje mięśnie powoli się odprężały.
Nie powinnam iść z Justinem od razu do łóżka. To był błąd, wielki błąd. On pewnie też tego nie chciał, z tego co wiem z każdej imprezy zabiera ze sobą nową zdobycz, wiadomo po co.  Był pijany, ja też i tak jakoś wyszło. Nie chcieliśmy tego, mam nadzieję że mogę mówić w liczbie mnogiej. Justin tego nie chciał, na pewno nie. Może parę razy próbował mnie pocałować.. Nie wiem co myśleć. Ta noc nie powinna się w ogóle zdarzyć. 
Odprężona wyszłam z wanny. Wytarłam swoje ciało do sucha żółtym ręcznikiem, następnie założyłam ubrania. Rozpuściłam włosy, przeczesałam je, i ponownie związałam w niesfornego koka. Zrobiłam delikatnie kreski i musnęłam tuszem rzęsy. Zadowolona opuściłam zaparowane pomieszczenie. Cicho opuściłam pokój. Zeszłam schodami na dół do restauracji. Zamówiłam sobie sałatkę. Niechętnie zaczęłam konsumować posiłek. Po 5 minutach grzebaniu w sałatce dosiadł się do mnie Justin. Patrzył na mnie smutno.
-Przepraszam. - szepnął i spuścił głowę w dół.
-Za co?
-Za wczoraj.
-Um.. porozmawiamy o tym w pokoju, okej? - zapytałam.
-Jasne.
Justin zamówił sobie naleśniki z serem polane bitą śmietaną z brzoskwiniami. Kocham to jeść, ale niestety nie mogę. Gdy skończyłam swój posiłek patrzyłam jak Justin zajada mój ulubiony posiłek.
-Chcesz? - zapytał z widelcem skierowanym w moją stronę.
Pokręciłam przecząco głową.
-Dieta tak? - zapytał.
Spojrzałam prosto w jego oczy. Otworzyłam usta by coś powiedzieć a Justin dobrze wykorzystał to. Wsadził mi do ust kawałek naleśnika.
-Jebać. - powiedział.
Spiorunowałam go wzrokiem. Przeżułam naleśnika i wstałam z miejsca. Chłopak chwycił mnie za nadgarstki i posadził sobie na kolanach. Pewnie moje policzki były całe czerwone.
-Zaczekaj na mnie. - szepnął mi do ucha.
Pokiwałam głową i usiadłam na moje wcześniejsze miejsce. Spuściłam głowę w dół nie wiedząc co teraz robić. Modliłam się aby Justin w końcu skończył jeść. Zauważyłam że przez cały czas przyglądał się mi i tylko mi. Gdy skończył jeść wstałam natychmiast. 
-Śpieszy Ci się gdzieś? - szepnął Justin gdy wychodziliśmy z restauracji.
Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. Jakoś od wczorajszej nocy nie umiem z nim przebywać, dlaczego tak jest? Przecież.. nie ma żadnego przecież. 
Gdy jechaliśmy windą chłopak cały czas mi się przyglądał. No już nie zniosę jego wzroku na sobie, przysięgam! W końcu winda się zatrzymała a ja wyszłam z niej jak poparzona. Usłyszałam z tyłu tylko ciche westchnięcie Justina. Stanęłam przed drzwiami pokoju i pchnęłam drzwi, ale te w ogóle nie ruszyły. Nie wzięłam karty. Oby Justin miał.
Chłopak po kilkunastu sekundach doszedł do mnie wyciągając kartę. Przesunął i otworzył drzwi. Spojrzał na mnie ale ja szybko weszłam do pokoju, nie wiem czemu próbowałam unikać jego wzroku. Wstydziłam się? Chyba.
-Justin.. - zaczęłam.
-Lily posłuchaj, wiem co sobie teraz myślisz. 
-Co? - przerwałam mu.
-Nie przerywaj, usiądź. - wskazał na sofę.
Posłusznie usiadłam a on obok mnie. Złapał mnie za rękę i delikatnie opuszkami palców gładził moją dłoń. Przeklinam siebie za to że nie rozpuściłam włosów.
-Lily zależy mi na Tobie. Pewnie myślisz że zrobiłem to tylko dlatego że byłem schlany. Po części tak. Ale..
-Ale co? - dopytywałam. 
Bałam się odpowiedzi. Bardzo, bardzo się bałam.
-Ale czuję coś do Ciebie. - dokończył.
Spojrzałam na niego. Jego oczy błagały bym coś odpowiedziała, ale nie potrafię. Nie wiem co mam odpowiedzieć. Że też coś do niego czuję? Bo chyba czuję.. Sama nie wiem. Mam mieszane uczucia.
-Ale Ty do mnie nie. - powiedział za mnie. - Rozumiem.

-Justin.. To nie tak, że nic do Ciebie nie czuję.
-A czujesz? - podniósł jedną brew.
-Czuję. - westchnęłam.
-Nie jesteś pewna? 
-Nie.. to znaczy tak. Nie, nie jestem pewna.. Cholera, Justin! - usiadłam na nim okrakiem.
Zarzuciłam mu ręce na szyję. Justin popatrzył na mnie zmieszany ale po chwili położył swoje ręce na moich biodrach. Poczułam motylki w brzuchu, jak zawsze gdy mnie dotykał.
-Lily, ja Cię chyba, ja Cię chyba kocham. - szepnął i spojrzał na moje usta.
-Chyba? - zapytałam.
-Na pewno. A.. a Ty co czujesz? - zapytał.
-Gdy ktoś ma motylki w brzuchu to jest zakochany? 
-Raczej tak. - odpowiedział.
-Hm, moja odpowiedź brzmi "raczej tak". - uśmiechnęłam się niepewnie.
Justin również szeroko się uśmiechnął. Zbliżył swoją twarz do mojej.
-Mogę? - zapytał oblizując wargi.
-Możesz. - szepnęłam prosto w jego usta.
Szatyn delikatnie musnął moje wargi. Rozchyliłam wargi, dając mu dostęp. Od razu wsunął swój język i zaczął gładzić moje podniebienie. Ta cudowna chwila oczywiście nie miała prawa trwać wiecznie, bo jak zwykle zaczął dzwonić telefon, szatyna.
-O nie. Nie mam czasu. - szepnął i uśmiechnął się cwaniacko.
Justin znowu wsadził język do mojej buzi. Przez pocałunek nie mogłam wytrzymać i lekko się uśmiechnęłam. Telefon znowu zaczął dzwonić. Wywróciłam oczami i zeszłam z szatyna.
-Zawsze wiedzą kiedy dzwonić. - szepnął wstając z kanapy.
Justin odebrał telefon i podszedł do okna.
*JUSTIN'S POV*
-Tak? 
-Siema stary, mam złe wieści. - powiedział Chris.
-Co jest? - spojrzałem w kierunku Lily.
-Sprawdziłem dokładnie, nie ma go w mieście. Domyślił się że ją wywiozłeś. 
Serce momentalnie mi przyśpieszyło. Podrapałem się po głowie, nie wiedząc co odpowiedzieć.
-Justin, jesteś tam? - zapytał mój przyjaciel.
-Jestem. Dzięki że zadzwoniłeś. 
-Trzymajcie się. - zakończył połączenie.
Wróciłem na kanapę do brunetki. Patrzyła na mnie pytającym wzrokiem. 
-Lily jest źle, bardzo źle. - szepnąłem.
-Co się dzieje? - zapytała kładąc mi dłoń na ramieniu.
-Nie ma go w mieście, domyślił się że uciekliśmy.
Dziewczyna drugą dłonią zakryła sobie usta. Spojrzałem na nią, po jej policzku spływała łza, oczy były smutne? Przestraszone? Zdziwione? Sam nie umiem określić.
Cholera Bieber bierz się za siebie. Przecież teraz to Twoja dziewczyna, nie?
Przyciągnąłem Lily do siebie i przytuliłem. Dziewczyna wtuliła się w moją klatkę piersiową.
-Boję się, naprawdę się boję. - wydukała przez łzy.
-Spokojnie, nie pozwolę Cię skrzywdzić, wiesz przecież. Wynajmę więcej ochroniarzy, nic Ci nie będzie, obiecuję. 
Posiedziałem chwilę z Lily aż się uspokoiła. Pożegnałem się i wyszedłem z pokoju, nie mówiąc gdzie idę.
*3 DNI PÓŹNIEJ*
Właśnie jechaliśmy z Justinem na jego pierwszy koncert. Siedziałam przy oknie obok Justina. Szatyn cały czas trzymał jedną dłoń na moim kolanie a drugą gładził moje ramię. Byłam mu wdzięczna. Jest ze mną, chroni mnie, kocha. Czego więcej mam chcieć? Jest naprawdę cudownie. W końcu poczułam coś czego nie czułam od bardzo dawna. Miłość. Odwzajemnioną miłość. 
Czekając na koncert w garderobie Justina postanowiłam go o coś zapytać.
-Justin. 
Chłopak poprawił kołnierzyk i spojrzał na mnie.

-Bo.. Ty mnie nie zostawisz, prawda? Nie skrzywdzisz?
Justin westchnął i ruszył w moją stronę. Położył swoje dłonie na moich ramionach i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Nigdy. - szepnął mi do ucha a następnie pocałował w skroń.
Uśmiechnęłam się jak najładniej potrafiłam.
-Kocham jak się uśmiechasz. - powiedział.
Wtuliłam się w ciepłe ciało Justina i oddałam się całkowicie tej chwili. Jednak jak zawsze ktoś musi nam przeszkodzić. Scooter.
-Justin, zaraz wchodzisz. - powiedział i wyszedł.
Szatyn musnął moje wargi i złapał za dłoń. Podeszliśmy za kulisy gdzie wszyscy czekali. Parę minut później chłopak wbiegł z uśmiechem na scenę.
***
Po koncercie pojechaliśmy prosto do hotelu. Gdy Justin brał prysznic zamówiłam nam kolacje do pokoju. Jak chłopak skończył się myć poszłam wtedy szybciutko ja. Po niecałych piętnastu minutach wyszłam z zaparowanego pomieszczenia. Justin siedział w samych spodniach dresowych na sofie a na ławie już było jedzenie. Uśmiechnęłam się na samą myśl że poczekał na mnie. Chłopak poklepał dłonią miejsce obok, które w mgnieniu oka zajęłam. 
Po zjedzeniu czułam się dość niekomfortowo. Justin nic nie mówił, ja też. Siedzieliśmy z dala od siebie. Nie mogłam już siedzieć w tej ciszy, szatyn chyba też nie, bo co chwilę spoglądał na mnie. W końcu wstał i uderzył z pięści w ścianę. Nie wiedziałam co się dzieje. O co mu chodzi. Co się stało. Niepewna wstałam z mojego miejsca i podeszłam do chłopaka opierającego się o ścianę. Justin stał tyłem do mnie, położyłam jedną dłoń na jego plecach i delikatnie jeździłam w górę i w dół aby się uspokoił. On doskonale wie że nie jesteśmy bezpieczni. Boimy się wychodzić. Jeśli już wychodzimy to tylko do samochodu z grupką ochroniarzy na koncert. 
-Wszystko w porządku? - zapytałam.
-Przepraszam. Przepraszam, gdyby nie ja nic by Ci nie było. Gdybym się nie zgodził na to nic by nie było.. - obrócił się do mnie przodem.
Nie wiedziałam kompletnie o co mu chodzi.
-Możesz jaśniej? 
-Powiem Ci kiedy indziej, idę spać. - szepnął i odszedł. 
Chyba nigdy się nie dowiem o co chodzi. Zabrałam koc który leżał na komodzie i przykryłam się nim na sofie. Włączyłam telewizor i ściszyłam go aby nie grał za głośno. Zawsze tak zasypiam, z włączonym telewizorem. Poprawiłam poduszkę i ułożyłam się w wygodnej pozycji do snu. Już prawie spałam gdy z sypialni nie wyszedł Justin w samych bokserkach. Rozejrzał się i gdy zobaczył mnie szybko podszedł. Przymknęłam powieki aby nie zauważył że nie śpię. Chłopak wziął mnie delikatnie na ręce i zaniósł do sypialni. Położył mnie na mojej połowie i przykrył kołdrą. Delikatnie pocałował mnie w czoło następnie położył się obok mnie.
*NASTĘPNY DZIEŃ*
Obudził mnie dźwięk stłuczonego szkła. Przestraszyłam się. Po głowie chodziły mi już najstraszniejsze scenariusze. Cichutko uchyliłam drzwi sypialni i jedyne co mogłam usłyszeć to cicha wiązanka przekleństw. Nadal przestraszona wyszłam z sypialni i wolny, cichym krokiem ruszyłam przed siebie. Stałam w progu kuchni, delikatnie wychylając głowę zza szafki. Justin zbierał na szufelkę kawałki stłuczonej szklanki, nadal przeklinając.
-Ogranicz się z wulgaryzmami. - szepnęłam na co chłopak szybko się obrócił.
-Czemu poszłaś spać na kanapę? 
-Tak jakoś. Myślałam że chcesz być sam. - wzruszyłam ramionami.
-Moja księżniczka nie będzie spać na kanapie przez moje humory.
Justin podszedł do mnie łapiąc za ręce. Spojrzał mi głęboko w oczy po czym pocałował mnie. Następnie delikatnie musnął moje czoło wypuszczając moje dłonie. 
-Słodko wyglądasz z rana. - powiedział ochrypłym głosem. 
Uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam do łazienki zabierając to. Spojrzałam w lustro. Włosy potargane. Koszulka pognieciona. Zaspane oczy. Świetnie się prezentuje z rana, rzeczywiście Justin. Rozczesałam włosy i ściągnęłam moją 'piżamę' wrzucając ją do kosza na brudne rzeczy. Odkręciłam korek w ciepłą wodą i weszłam pod prysznic. Namydliłam ciało wiśniowym żelem a włosy limonkowym szamponem. Spłukałam ciało po czym wyszłam z kabiny. Przetarłam swoje ciało białym ręcznikiem, a potem się ubrałam. Wysuszyłam włosy, rozczesałam je i spięłam w wysokiego kucyka. Zadowolona opuściłam zaparowane pomieszczenie. Skierowałam się do kuchni, mając nadzieję że Justina tam nie będzie, bo zaraz będzie kazał mi jeść. Wystarczy, że wczoraj wieczorem tyle zjadłam. I to w dodatku tyle tłuszczu miało. Jak na moje nie szczęście w kuchni, popijając kawę siedział szatyn. No to teraz muszę coś zjeść. Wyjęłam z szafki miskę, nalałam do niej mleka i wsypałam płatków. Usiadłam naprzeciw Justina zajadając swoje śniadanie. Chłopak cały czas mi się przyglądał.
-Wkurzasz. - szepnęłam.
-Dlaczego?
-Cały czas mi się przyglądasz.
-To chyba dobrze, nieprawdaż?
Spiorunowałam go wzrokiem i szybko dokończyłam swoje śniadanie. 
Nagle rozległo się walenie do drzwi i wołanie "Mamy Was!". Spojrzałam przerażona na Justina. Chłopak cicho podbiegł do komody w salonie i wyciągnął pistolet..


***
No halo! Zaskoczeni? Mam nadzieję. Pisanie tego rozdziału szybko mi poszło. Znaczy, w sensie że szybko mi przechodziło, ale tu poprawki i trochę zajęło aż opublikowałam xd Może być? Rozdział miał się pojawić wczoraj ale mój kochany tatuś wyłączył ruter <3
A i zauważyłam że pod poprzednim rozdziałem nie wszyscy co czytają skomentowali. Trochę smutno mi z tego powodu ale mam nadzieję że pod tym już każdy skomentuje. Pozdrawiam <3

10 komentarzy:

  1. Jejku genialny Kocham <3 Szybko dawaj nn :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Bisty rozdział *.* czekam na next <3

    PS dlaczego http://abitofluckandlove.blogspot.com/?m=1 został usunięty? :'c

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny * .* Już nie mogę doczekać się następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zamarłam :o Jaka końcówka jejku *o* Dawaj szybko nn

    OdpowiedzUsuń
  5. i to jak zaskoczeni ! :o
    to dobrze że Ci tak szybko pisanie poszło bo rozdział genialny ale i tak życze weny <3
    Justin bardzo dobrze się zachował a nie jak niektórzy chłopacy co się nie odzywają i wgl ;/
    matko dobrze że oboje do siebie czują :)
    yeeeeeeeeeeeeeah i w końcu są razem :D <3
    tak im się dobrze układa tylko Ona jeszcze nie zna całej prawdy i mysle tak jak Lily że na razie się nie dowie ..;/
    co Lily ma z tą dietą ?
    ale się wystraszyłam jak te potłuczone szkła były...
    -Moja księżniczka nie będzie spać na kanapie przez moje humory. moja rekcja : ooooo jak słodko *o*
    jprdl co jest ?! jaka koncówka ! :o
    a może to nie on tylko nwm chłopaki oby tak druga opcja !
    świetny rozdział <3
    czekam na kolejny ;)
    pozdrawiam ;*
    ps. co jest z Forever ? wiem że pisałaś że nie wiesz ale może uda Ci się jakoś dowiedzieć ?;33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://ask.fm/anythingwaswronguntilaboyjustin/answer/104482456851 napisane dlaczego już nie ma Forever :)

      Usuń
    2. dziękuje za informacje ;3 szkoda że go nie ma bo fajnie się czytało ;/ <3 ale cieszę się że przynajmniej Never Say Never jest :) <3

      Usuń
  6. bardzo podoba mi się twój blog ♥

    informacja > http://fanfiction-justinbieber-believe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny czekam na nn i czytałam twój komentarz u mnie ale na telefonie trochę mam skomplikowane i po prostu powiem Ci że sama nie wiem dlaczego jeszcze siedzę w tym szpitalu... Lekarz gadał z moimi rodzicami ale nikt nic mi nie chcę powiedzieć podejrzane ale dopóki czuje się dobrze to nie mam żadnych podejrzeń ;)

    OdpowiedzUsuń