7.01.2014

Chapter 15 (II)

*LILY'S POV*
Dziś jest wyjątkowy dzień. Jestem już z Justinem pół roku. Z tej okazji idziemy na obiad do jego mamy, spędzimy tam trochę czasu z rodzeństwem i ojcem Justina który przyjechał. Następnie pójdziemy na kolacją do nas do domu. Justin ma przygotować coś dobrego.
Leniwie wstałam z łóżka i przeszłam po cichu do łazienki. Rozebrałam się do naga i weszłam do kabiny. Pozwoliłam by ciepła woda rozluźniła moje ciało. Namydliłam włosy wraz z ciałem malinowym szamponem a następnie spłukałam. Stałam jeszcze przez parę minut, nie chciałam wychodzić. Uwielbiam gdy gorąca woda spływa po moim nagim ciele. Niestety musiałam zakończyć moje przyjemności. Ubrałam się a następnie wysuszyłam włosy. Postanowiłam zostawić je rozpuszczone. Rozczesałam je oraz zrobiłam makijaż, gotowa opuściłam zaparowane pomieszczenie. Mój ukochany czekał już gotowy. Na początku się zdziwiłam, ale przecież mamy więcej niż jedną łazienkę. Justin oblizał wargi a następnie podszedł bliżej. Swoje dłonie splótł w okół mojej talii.
-Jesteś taka piękna - mruknął mi do ucha uwodzicielsko.
-Tak? - zapytałam cicho.
-Mhm.. - szepnął całując moje usta.
Justin próbował wepchnąć swój język do mojej buzi, ale nie chciałam mu na to pozwolić. Będzie musiał się trochę natrudzić. Warknął wściekle, a ja tylko zachichotałam. Oplotłam jedną ręką jego kark, a drugą wsadziłam we włosy. Kiedy już myślał, że zezwolę mu na normalny pocałunek, znowu się zaśmiałam. 
-Lil.. - szepnął mi do ucha. - Proszę.
Ponownie się zaśmiałam. Justin delikatnie zaczął obdarowywać moją szyję mokrymi pocałunkami. Jakby myślał że mnie to przekona. Jego pocałunki wędrowały coraz wyżej. Aż w końcu odnalazły moje usta. Nadal nie dałam mu dostępu do mojego języka. Dłonie szatyna zeszły troszkę niżej niż talia. Ścisnął mnie za pośladki na co cicho jęknęłam, a on oczywiście z uśmiechem wsunął swój język do mojej buzi i rozpoczął walkę z moim językiem. Przyciągnęłam Justina bliżej siebie a on złapał mnie za uda na co musiałam owinąć nogi w okół jego bioder. Jedna dłoń szatyna powędrowała na mój pośladek a druga pod koszulę. Odnalazł moją pierś i od razu ją ścisnął. Znowu jęknęłam. 
-Justin jest już późno..
-Poczekają - mruknął.
-Wieczorem.. - szepnęłam gdy Justin posadził mnie na komodzie.
Jego druga dłoń powędrowała pod moje majtki. Mój oddech momentalnie przyspieszył.
-Justin - jęknęłam z rozkoszy.
-Kocham Cię.
Wyszeptałam ledwo ciche ja Ciebie też. Fala gorąca przyszła szybciej niż myślałam. Zadowolony Justin uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Zdjął mnie z komody jakbym była malutkim dzieckiem i postawił na podłodze. Uwielbiałam go. Uwielbiałam spędzać z nim każdą wolną chwilę.
-To był taki mały prezent - puścił mi oczko a następnie opuścił naszą sypialnie.
Uśmiechnęłam się i poszłam do łazienki. Przemyłam twarz, poprawiłam makijaż oraz włosy. Nadal uśmiechnięta zeszłam na dół do salonu gdzie czekał na mnie Justin.
-Jedziemy?
-Tak - odparłam.
Ubraliśmy się ciepło a następnie opuściliśmy dom. Gdy Justin wyjeżdżał z garażu ja zakluczowałam dom. Chłopak podjechał pod schodki a ja wsiadłam do samochodu. Cmoknął mnie w policzek i odjechaliśmy. 
-A jak mnie nie polubią? - zapytałam cicho.
-Ty chyba zwariowałaś.
-Justin! Boję się, no!
-Na pewno Cię polubią - spojrzał w moje oczy. - Wszystko będzie dobrze.
Gdy dojechaliśmy bałam się wysiąść z auta. Wszyscy zjechali się tu aby mnie poznać. Tak bardzo się bałam że mnie nie polubią, że palnę jakąś głupotę i przyniosę wstyd Justinowi za taką dziewczynę. Weszliśmy spokojnie do domu a w progu od razu przywitała nas Pattie.
-Cześć mamo - Justin pocałował ją w policzek.
Pattie lekko mnie uścisnęła i zabrała nasze kurtki. Zaprowadziła nas do jadalni gdzie wszyscy już na nas czekali. Dwójka małych dzieci podbiegła do Justina i przytulili się do jego nóg. Justin wziął ich oboje na ręce i mocno do siebie przytulił.
-Tak się za wami stęskniłem - powiedział i pocałował dziewczynkę w policzek.
-Justin a to Twoja żona? - zapytała słodkim głosem dziewczynka.
-Jeszcze nie żona, Jazzy - powiedział Juss.
Puścił swoją siostrzyczkę na podłogę. Ta podeszła do mnie i złapała za dłonie. Ukucnęłam a ona zarzuciła swoje rączki na moją szyję. Przytuliłam ją do siebie i zerknęłam na Justina. Szatyn posłał mi ciepły uśmiech a następnie podstawił Jaxona na podłogę. Chłopczyk również się do mnie przytulił, jakby znał mnie od dawna i się stęsknił. To było takie kochane i słodkie. Dzieci niechętnie oderwały się ode mnie na głos Pattie. Zapewne tato Justina, ze swoją żoną, podeszli do mnie. 
-Jeremy, ojciec Justina - wysoki mężczyzna wyciągnął swoją dłoń ku mnie.
Lekko uścisnęłam jego dłoń.
-Erin. - czarnowłosa kobieta przedstawiła się.
Z uśmiechem uścisnęłam i jej dłoń. Następnie wszyscy razem zasiedliśmy do stołu. 
*JUSTIN'S POV*
Moje rodzeństwo szybko do mnie podbiegło. Podniosłem ich i przytuliłem mocno do siebie.
-Tak się za wami stęskniłem - powiedziałem i cmoknąłem Jazmyn w policzek.
-Justin a to Twoja żona? - zapytała słodko Jazzy.
Uśmiechnąłem się na słowo żona. Już niedługo.
-Jeszcze nie żona, słoneczko - odpowiedziałem.
Postawiłem moją siostrzyczkę na podłogę a ta podeszła do mojej ukochanej. Złapała ją za dłonie a brunetka ukucnęła. Jazzy słodko się w nią wtuliła. Uśmiech na mojej twarzy od razu zagościł. Na twarzach moich rodziców również. Lily spojrzała na mnie a ja posłałem jej ciepły uśmiech.
-Postaw mnie - szepnął Jaxon.
Od razu wykonałem jego polecenie. Zadowolony podbiegł do Lily i również ją przytulił. To było takie słodkie. Mój tato od razu zrobił zdjęcie o czym nikt nie wiedział, tylko ja zauważyłem. Następnie Jeremy i Erin podeszli do Lily i się przedstawili. Wszyscy z uśmiechem na twarzach zasiedliśmy do stołu. Lily siedziała pomiędzy mną a Jazzy. Mała chyba już ją polubiła, co chwile ją zagadywała. Spojrzałem znaczącym wzrokiem na swoją matkę.
-Mamo, mogę Cię prosić na chwilę? - zapytałem.
Pokiwała głową i chwilę później staliśmy w kuchni.
-W jakim sklepie? - zapytałem od razu.
-Diamond Ring - odpowiedziała szeptem.
Pokiwałem głową a następnie wróciliśmy do stołu. Lily spojrzała na mnie pytająco. Moja dłoń powędrowała na jej talie i przyciągnęła do siebie. 
-O czym rozmawialiście? - zapytała cicho.
-Wieczorem Ci powiem - powiedziałem z uśmiechem patrząc przed siebie.
***
-Musicie już iść? - zapytała słodko Jazzy.
-Musimy księżniczko - odpowiedziałem i ponownie ją do siebie przytuliłem.
-Nie chcę żebyś mnie opuszczał! - krzyknęła i się rozpłakała.
Moje oczy wyszły w orbit. Moje kochane rodzeństwo czuło że je opuszczam.. Okropne, jak mogłem tak daleko od nich mieszkać i w ogóle ich nie odwiedzać! 
-Już was nie opuszczę, nigdy, nigdy. Mieszkam tutaj gdzie Ty przecież, przeprowadziłem się. 
-Na pewno? - zapytała.
Przytuliłem ją mocniej i pocałowałem w głowę, tak jak i Jaxona. Dzieciaki jeszcze przytuliły się do Lily i mogliśmy spokojnie opuścić dom.
-Kochane - szepnęła Lily.
Otworzyłem jej drzwi, okrążyłem samochód następnie zasiadając na miejsce kierowcy. Bez żadnych słów pocałowałem Lily. Nie opierała się i od razu dała dostęp do swojego języka, nie to co rano.
-Justin - przerwała - Nie chcesz chyba robić tego w samochodzie przed domem Twojej matki?
Cicho się zaśmiałem, odsunąłem się od niej i odpaliłem samochód.
***
Czekałem pod Diamond Ring na Alfredo. Miał mi doradzić który pierścionek zaręczynowy mam kupić. Tak, zaręczynowy. Zamierzam dzisiaj oświadczyć się Lily. Na kolacji, którą sam przygotuję.
-Gdzie ten idiota - szepnąłem.
-Kogo idiotą nazywasz, Bieber? - usłyszałem znajomy mi głos.
Obróciłem się a Alfredo zamknął mnie w przyjacielskim uścisku.
-W końcu w domu! - krzyknął. - Muszę poznać tą Twoją wybrankę.
Z uśmiechem wyjąłem telefon z przedniej kieszonki moich spodni. Włączyłem zdjęcie Lily i pokazałem mojemu przyjacielowi.
-No no, jaka śliczna! - zagwizdał.
Alfredo poklepał mnie po plecach i weszliśmy do sklepu. Za ladą stała wysoka, młoda kobieta, z długimi blond włosami. Cała wytapetowana. Alfredo od razu zwrócił na nią wzrok zamiast na pierścionki, co potem się zmieniło.
- Dobrze, że mi się tak nie spieszy do małżeństwa. Będę jeszcze wolny.
Podeszliśmy do lady, oglądając biżuterię.
- Miranda załatwi cię szybciej, niż myślisz.
Zaśmiałem się i spojrzałem na młodą ekspedientkę przed nami. Wyginała się jak głupia, żebyśmy tylko zwrócili na nią uwagę. Rzuciłem jej krótkie spojrzenie, dostając w odpowiedzi uśmiech i mrugnięcie długimi rzęsami. Suka.
- W czym mogę panom pomóc? – odezwała się głosem, który chyba miał brzmieć seksownie.
- Szukam pierścionka – powiedziałem, wkładając telefon do kieszeni. Blondyna zamrugała oczami. – Zaręczynowego.
Z jej twarzy zniknął uśmiech i teraz wyglądała poważnie. Tak, jakby rzeczywiście obsługiwała w sklepie, a nie w dawaniu dupy.
Wyciągnęła zza lady pudełko z dwudziestoma różnymi pierścionkami. Wszystkie były przepiękne, ale jeden szczególnie przykuł moją uwagę. Uśmiechnąłem się do siebie i powiedziałem:
- To jest to, czego szukam.
Wskazałem palcem na pierścionek.
- Stary, jesteś pewien? – zapytał Alfredo, oglądając wybrańca.
- Tak. To jej się spodoba. Biorę ten – zwróciłem się do dziewczyny.
Włożyła go do pudełeczka, podając w międzyczasie cenę. Zapłaciłem kartą, a potem dostałem biżuterię w swoje ręce. Schowałem pierścionek do bluzy i odebrałem kartę, po czym wyszedłem ze sklepu.
- Ta ekspedientka wyglądała jak dziwka. Widziałeś, jak się śliniła na twój widok? – zapytał, stukając w ekran swojego telefonu.
- Yup.
- Nienawidzę takich lasek.
***
-Kochanie, już gotowe! - krzyknąłem.
Usłyszałem ciche kroki Lily. Po chwili stała przede mną, cudownie ubrana. Zaniemówiłem. Jedyne co udało mi się powiedzieć to ciche wow.


Odsunąłem krzesło dla Lily, jak przystało na gentelmena. Skromność poziom hard. Zaczęliśmy naszą kolację.
-Smakuje Ci? - zapytałem niepewnie.
-Jest świetne, dziękuję.
-Eh, Lily, bo muszę Ci coś powiedzieć. Nie jestem pewien jak zareagujesz, ale proszę, nie oblewaj mnie winem! - zaśmiałem się.
Lily nie było do śmiechu.
-Jeżeli chcesz mnie zostawić, wal prosto z mostu. Zniosę to - fuknęła i wstała od stołu.
Szybko za nią ruszyłem. Złapałem ją za nadgarstki a następnie obróciłem przodem do siebie.
-Nie chcę Ciebie zostawiać, co Ci przyszło do głowy? 
-No to o co do cholery chodzi?! - krzyknęła.
-To nie tak miało być - pokręciłem głową.
Wyjąłem z kieszeni marynarki czerwone pudełeczko. Spojrzałem niepewnie na Lily, która stała zszokowana. Ukląkłem na jedno kolano, otworzyłem pudełeczko z pierścionkiem i powiedziałem:
-Lily Collins, czy zechcesz zostać moją żoną? - spojrzałem na nią z dołu.
Oczy mojej wybranki wyszły w orbit. Stała tak patrząc się na mnie.
-Lily? - zapytałem - Wyjdziesz za mnie?

***
NANANANANA! I czo? Liczę na dużo komentarzy!
I jak myślicie? Co powie Lily? 

9 komentarzy:

  1. O matko! Jest świetny! *-* shhdidkskdj powie tak. Napewno c: Musi xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny *.* Lily musi powiedzieć TAK! :) Naprawdę lubię Twoje opowiadanie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O jej *.* Niech powiem tak.Uwielbiam to opowiadanie!Czekam na nn :D

    OdpowiedzUsuń
  4. ojejezuu, niech sie zgodzi! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejkuu..jak slodko < 3 niech sie zgodzi <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Aww,kocham to! <3 *.* Zajebiste.^.^
    Phh..no jasne że się zgodzi.^^
    Czekam na nn.♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne, świetne

    OdpowiedzUsuń
  8. kiedy nowy nie moge sie doczekać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś w tygodniu powinien się pojawić, najpóźniej do 26.

      Usuń